Chanka

Chanka

poniedziałek, 26 maja 2014

"When right turns to wrong, she will try to hold on to the ghosts of the past"

Około godziny 21, na podwórko wjechał czarny Suv. Najpierw obcykałam zdjęcia. Potem będzie idealna okazja. Kiedy Meflocci wyszedł z samochodu, i rozkazał przyprowadzić Cesara z jego żoną, ja postanowiłam spełnić jeden z dwóch punktów przedstawienia. Showtime!Cała mafia, oprócz dwóch ochroniarzy stanęła w jednej grupie. Rzuciłam granat ogłuszający i gaz łzawiący. Wtedy wyszłam ze stajni, odnalazłam Meflocciego i wyciągnęłam na bok.
- You, fucking bitch, will respond for murder. Ty, jebana kurwo, odpowiesz za morderstwo.
- Hello Susannah. Witaj Susannah. – uśmiechnął się debilnie. – You respond too, for murder. Ty też odpowiadasz za morderstwo.
- That was with justification. To było z usprawiedliwieniem. – odbezpieczylam broń.
- And what, you kill me? I co, zabijesz mnie?
- No, I just destroy your life. Nie, tylko zniszczę ci życie. – wymierzyłam do niego i strzeliłam w kolana. Meflocci ugiął się i ukląkł. – Now, it’s show time. No, to teraz zaczynamy przedstawienie. – sięgnęłam po kubeł z benzyną, stojący tuż obok mnie. Wylałam większość pod niego, ale i też na niego. Meflocci próbował wstać. – No, no Giancarlo, wait for ending! We have last night of this year! Nie, nie Giancarlo, zaczekaj na koniec! Mamy ostatnią noc tego roku! – krzyknęłam i rzuciłam zapaloną zapalniczką w jego stronę. Zobaczyłam – aby się tylko podpalił – zaczęłam uciekać do lasu. Nikt mnie na razie nie gonił, ale to nie oznacza, że nikt nie będzie. Wbiegłam do sąsiedniej, ogromnej i opuszczonej stodoły i usadowiłam się pod samym dachem. Pobiegli do lasu, tępi ochraniarze, a Cesar z babką wsiedli do samochodu i uciekli. Ja natomiast obserwowałam sytuację. Po około 3 minutach wszyscy wrócili, a Meflocci już zgaszony (bo na jego szczęście zaczął padać deszcz) zwijał się za domem. Tam też go odnaleźli.
- Find her! Find this bitch! I kill her! Znaleźć ją! Znaleźć tę sukę! Zabiję ją! – krzyczał. – Find her now! Znaleźć, w tej chwili!
- Sir, we can’t, you are wounded! Sir, nie możemy, jest pan ranny!
- Fuck this! Find her! Pieprzyć to! Znaleźć ją!
I wpakowali go na siłę do samochodu. Odjechali.
Weszłam do domu i znalazłam telefon oraz kartkę z numerami. Zadzwoniłam do Cesara, że już po wszystkim i że mogą wracać. Meflocci chwilowo unieszkodliwiony.
Kiedy wrócili do domu, babka zaczęła coś się na mnie rzucać. Ja w dalszym ciągu siedziałam na schodach.
- Marion, keep calm. Marion, uspokój się. – krzyknął do niej. – No matter how it ends, thank you. It’s the best revenge I’ve ever seen. They know it’s you? Nieważne jak to się kończy, dziękuję. To najlepsza zemsta jaką widziałem. Wiedzą że to ty?
- They know. I have supplication to you. Wiedzą. Mam też prośbę do ciebie.
- What? Jaką?
Wyciągnęłam kluczyki od samochodu.
- Sell my car, it’s for gas. This should be enough. And I take this motocycle from stables. Sprzedaj mój samochód, to za paliwo. Powinno starczyć. I biorę motocykl ze stajni.
- It’s Ray’s, but… OK. Can I keep it? To Ray’a ale… dobra. Mogę go [samochód] zatrzymać?
- Sure. It’s yours. Jasne. Jest twój.
Wsiadłam na motocykl i odjechałam. Pojechałam prosto do Channel Islands.
Stanęłam z bukietem kwiatów na urwisku w Ancapa Island. Nie mam pojęcia gdzie te dziady go zabiły, ale postanowiłam tutaj pomyśleć o Ray’u.
Kurde, niesamowity był. A ja głupia. Dlaczego wtedy zeszłam z tego roweru? Albo nie zabrałam radiowozu, żeby ich dogonić? Dlaczego od razu nie uciekłam z tym głupim zawałem? Dlaczego nie uciekłam od razu z tego szpitala? Może jednak trzeba było wszystko powiedzieć Myersowi? Chyba popełniłam największą głupotę świata. I w całym swoim życiu.
Chcąc nie chcąc – rozpłakałam się. Chyba po raz pierwszy od kilku lat. Zawsze jakoś to obchodziłam klnąc pod nosem, znęcając się na treningach. Wycierając dłonią łzy, zauważyłam wiszącą obok mnie chusteczkę.
- Maybe you need this. Może potrzebujesz tego. – odezwał się głos.
Odwróciłam się. Moim oczom ukazała się rudawa dziewczyna, na oko 25 lat, hiszpańska uroda.
- Monique? – zapytałam, biorąc chusteczkę.- You believe that Ray gave the kill himself? Myślisz że Ray dał się zabić?
Pomyślałam na logikę. Raczej nie, ale każdemu trafia się gorszy dzień.
- I’m Monique. I don’t believe this. He’s too hard to easykill. Jestem Monique. Nie wierzę. On nie dałby się tak łatwo zabić. – usiadła obok.
- You are hided, whence you get there? Jesteś ukryta, od kiedy?
- Ray didn’t close me in jail, please. I’m just hiding there. Nie zamknął mnie w więzieniu, proszę. Tylko się tutaj ukrywam. – zaczęła bawić się kwiatkiem.
- There? Tutaj?
- Yes, on Ancapa. Meflocci don’t descend to land, because he always leaves there corpses.  Such perversion. Tak, na Ancapie. MEflocii nie schodzi na ląd, bo zawsze zostawia tutaj zwłoki. – odpowiedziała bez jakiejkolwiek nuty emocji.
- Why you’re hiding? Dlaczego się ukrywasz?
- It’s long history. When I was young, my aunt – Marion – always said that woman will get a rich Man. Not like uncle Cesar. And she wanted this for me. I met Giancarlo, you know… He took me to his criminal life. Marion never forgave this yourself, so she is weird now. To długa. Kiedy byłam mała, moja ciotka Marion zawsze gadała że kobieta powinna mieć bogatego mężczyznę. Nie jak wujek Cesar. I chciała tego dla mnie. Spotkałam Giancarlo, wiesz… pociągnął mnie do kryminalnego życia.
- I met her. And Cesar. Poznałam ją. I Cesara.
- When? Kiedy? – zapytała zdumiona.
- Yesterday. I was in your family house. Wczoraj. Byłam w twoim domu rodzinnym.
- For what? Po co? – jej emocje rosły z każdą chwilą milczenia.
- To take revenge on Meflocci. Aby zemścić się na Mefloccim.
- What have you done? You killed him? Co zrobiłaś? Zabiłaś go? – zapytała z zapartym tchem.
- No. Nie.
- So he will kill you. It’s scary what you have done to him? Więc on cię zabije. To straszne co mu zrobiłaś? – spytała, szarpiąc mnie za ramię.
- He probably will have problems with moving and success with woman. Prawdopodobnie będzie miał problemy z chodzeniem I powodzeniem u kobiet. – uśmiechnęłam się ironicznie.
- Oh, I will forget. Firstly, I had to slap you, but I was feared that you will give up to me. Och, zapomnę. Po pierwsze, miałam ciebie zpoliczkować, ale bałam się że mi oddać. – opuściła rękę.
- For what? Za co? – roześmiałam się.- For this leaving my brother. Za zostawienie mojego brata.
- That case is closed, now. I must go, if Meflocci find me now, we are all burned. Ta sprawa jest już zamknięta. Muszę iść, jeśli Meflocci znajdzie mnie teraz, to będziemy spalone. – wstałam i otrzepałam spodnie.
- I have request for you. If Ray is alive, tell him that I’m grateful for this kidnapping…Mam do ciebie prośbę. Jeśli Ray zyje, powiedz mu że jestem wdzięczna za to porwanie.
- Sure. Goodbye. Jasne. Żegnaj.
1.01
Postanowiłam wrócic do San Francisco, aby zabrac pendrive’a. Było już strasznie ciemno, a ja właśnie już dojeżdżałam. Jechałam przez Alamo, do Oakland, a stamtąd droga prosta do SF.
Puste i nieco kręte drogi stanowe zachęcały do przyciśnięcia gazu, było już bowiem grubo po północy, a bardzo już chciałam wrócić do Polski. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Meflocci zwęszył czym się poruszam i gdzie, bo zza zakrętu, za mną wyjechały dwa czarne Suvy. Docisnęłam gaz do dechy i tnę wszystkie zakręty. Wszystko by poszło dobrze, gdyby nie traktor z przyczepą, jadący na moim pasie. Musiałam się zatrzymać zaraz za tym traktorem, nawet mniejsza o prędkość – nie wyrobiłabym się. Postanowiłam złożyć się motocyklem na zakręcie – wtedy zyskam czas, złamię zakręt, dodam gazu i dalej, ale… Zapomniałam że Meflocci ma tylko jedno zadanie – zabić. Przy złożeniu się, ludzie w Suvach przyspieszyli, strzelili do mnie, uderzając mój motocykl. Wyprowadzili mnie z równowagi, co dało obrót na ramie. W stylowym, krwawym obrocie, wyleciałam do rowu, a motocykl pozostał na drodze.
Leżałam na plecach w sosnowym lesie. Ciężko mi było oddychać, czułam jak krew zalewa mi powoli jedno z płuc. Złapałam się za nogi – są na miejscu, ale w kiepskim stanie.
Palcami dotknęłam lewej nogi. Od razu poczułam ból promieniujący aż do kości. Najgorszy był chyba widok dolnej części lewych żeber, które zostały trafione przez pocisk. Z rany wlotowej uporczywie sączyła się krew, po naciśnięciu, wszystko leciało jak z gąbki, a ja nie miałam nawet siły krzyknąć pomocy. Ulica jest pusta. Nikt mnie nie znajdzie i to chyba będzie już koniec. Chyba to koniec, bo widzę przebłyski. Z dzieciństwa, strasznie ich dużo. A to jak dostałam skrzypce, a to jak tańczyłam. O i nawet jak na mnie krzyczą. Trauma. I konkurs skrzypcowy. I balet. I w końcu normalny taniec, o i konkurs, ten co wygrałam. I moje strzelanie. Powołanie na snajpera. Przysięga, czarny beret, kolejne awanse, akcje, misje. I jest i Raymond. Widzę go bardzo przejrzyście, nawet słyszę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz