Chanka

Chanka

sobota, 24 maja 2014

"One night in Bangkok make's a hard man humble"

Pakuję się do Tajlandii, ale niekoniecznie będzie to miało cokolwiek wspólnego z Bangkokiem. Misja ma miejsce gdzieś pół dnia jazdy od Bandzi, ale za to blisko jest do Malezji i Kuala Lumpur. Tu jest po prostu cieplej. A właśnie w Polsce zima.
Od listopada tam już mają sezon wakacyjny, a ja za darmo pojadę do BGK.
… dobra tam, to jest Krabi Beach czy tam Railay, kuźwa piękne kurorty, widziałam je na zdjęciach tylko. Nie pamiętam gdzie to ma być w każdym razie. Samolot i taxi mnie dowiezie, i to już dziś wylatuję.
Przekimałam w gabinecie, i o 2:00 ruszyłam na epuweer[1]. Za pół godziny, smacznie spałam w Dreamlinerze Delty, a po 15stu godzinach spania (tak, wiem, śpioch ze mnie – ale tak mam od zawsze, że kiedy mogę, to śpię jak najdłużej) wysiadłam w Bangkoku, gdzie pod terminalem czekał na mnie czarny suv. Uprzedzono mnie, że taki będzie, o takich numerach. Zadzwoniłam pod podany numer telefonu. Szyba uchyliła się i ktoś zapytał:
- Are you interested in wholesale suitcases in Kuala Lumpur? Czy jest pani zainteresowana hurtową sprzedażą walizek w Kuala Lumpur?
- I heard that Malay locks are the worst in Indonesia. Słyszałam że malajskie zamki są najgorsze w Indonezji.
- Ok, get in. Okej, wsiadaj.
Wsiadłam. Ta idiotyczna rozmowa to było sprawdzanie, czy osoba jest wiarygodna i prawdziwa. W przeciwnym razie, mogłoby dojśc to fatalnej pomyłki.
- I don’t introduce myself completely, because it doesn’t  matter. First of all, you have a role of the detective. You are working together with another agent from the United States. He is experienced, so there is nothing to fear. You have to pretend to all and sundry that you are in a relationship with him. Best as a couple, because you have a common room on Krabi Beach. Actually, the whole house, near the border with Malaysia. You have the task of spying, but remember that they can look at you, also watch what you are doing. It is better to give something on the paper, than to say. Nie przedstawiłem się całkowicie, bo to nie ma znaczenia. Przede wszystkim, masz rolę detektywa. Pracujemy razem z innym agentem ze Stanów Zjednoczonych. On ma doświadczenie, więc nie ma się czego obawiać. Musisz udawać, wszem i wobec, że jesteś w związku z nim. Najlepiej jako para, ponieważ macie wspólny pokój na Krabi Beach. Właściwie cały dom, w pobliżu granicy z Malezją. Masz zadanie szpiegowania, ale pamiętaj, że mogą patrzeć na Ciebie, także uważaj co robisz. Lepiej jest dać coś na papierze, niż powiedzieć.
- All right, but can I ask for something? Dobra, ale mogę zapytać o coś?
- Yep.
- Which countries are involved in this action and how much does the percent of their participation? Które kraje są zaangażowane w to działanie i ile procent wynosi ich udział?
- Only you are Pole, we have some thai people but mostly there are Americans. Tylko ty jesteś Polką, mamy kilka Tajowie, ale głównie są Amerykanie.
- Any other? Jeszcze jacyś inni?
- No. Nie.
Przez 5 godzin patrzyłam się przez okno, a potem znowu spałam, ile można…
Około 19stej dojechaliśmy do celu. Wraz z walizką, ruszyłam ku celowi. Kiedy byłam przed domem, zauważyłam wysoką postac przy drzwiach, też z walizką. Podeszłam nieco bliżej. Biała koszula, beżowe spodnie. Odwrócił się.
To jest Raymond MacAllister – Williams proszę państwa!

Stanęłam jak wryta. Zacisnęłam usta i zmarszczyłam brwi. Spuściłam głowę w dół i odwróciłam się, aby odejść jak najszybciej. Zauważył mnie i poznał.
- Wait! Zaczekaj!
Zaczęłam iśc szybciej. Nerwowo przygryzłam wargę i uparcie szłam dalej…
- Please, Susannah, wait! Proszę Susannah, zaczekaj! – rzucił walizkę i klucze.
Zaczął za mną biec. I ja zaczęłam. Niech spada i już, będzie lżej i mnie bynajmniej.
Złapał mnie. Zaczęłam się szarpac.
- Leave me alone! Zostaw mnie w spokoju! – krzyknęłam prosto w twarz.
- We need to talk, before you will want to go home. Musimy porozmawiać, zanim będziesz chciała jechać do domu.
Przestałam się szarpac. Otarłam się ręką po czole.
- Talk about what? Rozmawiać o czym?
- Come into house. Wejdź do domu.
Zaczęłam iśc. Ray próbował wziąc za mnie torbę.
- Don’t touch me, okey?  Nie dotykaj mnie, okej?
Szybko odsunął ręce, podniósł je do góry.
Weszłam do domu. Dwa metry za progiem stanęłam z założonymi rękoma.
- What do you want of me? Czego chcesz ode mnie? – wypowiedziałam błyskawicznie.
Ray stanął przede mną, ciężko westchnął.
- Will you go further? Wejdziesz dalej? – zapytał, pokazując dłonią przejście do pokoju dalej.
- No. We can talk there or I will coming home. Nie. Możemy rozmawiać tutaj, albo będę wracać do domu. – roześmiałam się ironicznie. - What more do you want to throw? Finish me off? You thrown me like last bitch on this world. What I can more tell you? Co więcej chcesz rzucić? Wykończyć mnie? Rzuciłeś mnie jak ostatnią dziwkę świata. Co więcej mogę ci powiedzieć? – wyrecytowałam łamiącym się głosem.
- I didn’t throw you. Nie rzuciłem cię. – Ray oparł się o ścianę i spojrzał na podłogę, a potem na mnie.
- So, what it was? To co to było? – ręce mi opadły - Hey-ya! I love you, and what? You run away for flowers? I don’t think so. Hej, kocham cię I co? Uciekłeś po kwiaty? Nie sądzę. – zaczęłam nerwowo machać dłońmi. - You made me cry! I fallen down! And what? Sorry? Sprawiłeś że ryczałam! Upadłam! A teraz co? Przepraszam? – wykrzyknęłam z rozpaczą.
- It wasn’t like… To nie było jak…- zaczął
- It wasn’t? I Heard it all! I spoken these rubbish words, and I regret it very much! I promise, I will never tell it one more time! I told – leave alone, let it be. I’m forever alone, and I live my life. I got up, after this, and I don’t wanna… Nie było? Słyszałam wszystko! Powiedziałam te słowa warte śmiecia i żałuję tego bardzo! Obiecuję, że nigdy, przenigdy nie powiem tego więcej! Powiedziałam – zostaw samą i daj żyć. Jestem wiecznie samotna i żyję swoim życiem. Podniosłam się po tym i nie chcę… - kontynuowałam podnosząc głos.
- Shall I tell something? Czy mogę coś powiedzieć? – mruknął spoglądając krótko na mnie i w podłogę.
- Yep. What you want to say? Tak. Co chcesz powiedzieć? – burknęłam, zakładając ręce.
- I fall in love. In you. And…Zakochałem się. W tobie. I…
- Shut the fuck up. These pretty words have no meaning for me, now! Zamknij się, kurwa mać. Te piękne słówka nie mają dla mnie teraz już żadnego znaczenia! – zaczęłam krzyczeć.
- And I was in CIA. I byłem w CIA. – Ray dalej cierpliwie, mówił cicho.
- I knew it! Wiedziałam o tym!
- Remember Greg Taylor? Pamiętasz Grega Taylora?– Ray popatrzył na mnie.
- Remember, and what, you… Pamiętam, i co… - zaczęłam się śmiać.
- Now, you enjoy the silence. He died this time, when I ran away. Teraz ty delektuj się ciszą. Tamtego razu zmarl, kiedy uciekałem. – zdenerwował się.
- So, what? He was your brother? No i? Był twoim bratem? – krzyknęłam.
- He wasn’t, but… Nie, ale… - podniósł głos.
- So, it isn’t explanation. Więc to nie wytłumaczenie. – klapnęłam rękami.
- Shall I finish it? Mógłbym skończyć? – krzyknął. - He was my workmate. We worked together, and he was murdered by criminalist. I was related with this case. I must save myself, and you. They could kill you. Był moim kumplem z pracy. Pracowaliśmy razem, i zostal zamordowany przez kryminalistę. Byłem powiązany z tą sprawą. Musiałem ratować siebie… i ciebie. Mogli cię zabić. – Ray złapał mnie za ramiona i namiętnie pocałował. Zadziałało to na mnie jak lek na uspokojenie. Przestałam się szamotać, i oddałam się. Po chwili przypomniało mi się dlaczego się wkurzyłam i zaczęłam się szarpać, mimo wszystko. Odepchnęłam go z całą siłą. Popatrzyłam ślepo na niego.
- It’s too much for me. To za dużo dla mnie. – wyszeptałam. Spojrzałam na drzwi, potem na Raya. Miał minę jakby chciał coś powiedzieć. Patrzył na mnie jakby miał się zaraz rozpłakać. Otarłam twarz ręką, i przemyślałam to jeszcze raz. To się nie mieści w głowie. Otworzyłam delikatnie drzwi i wyszłam cichym krokiem.



[1] EPWR – kod ICAO lotniska Wrocław.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz