Rozdział
10
„Finał”
Michael tym razem obudził się w normalnej sali, otumaniony
jakimiś lekami. Stanęła nad nim Lilly, jakby zmartwiona, chociaż Collins miał
wrażenie, że ona nie potrafi wyrażać żadnych emocji. Żyjąc wśród zakłamania,
nie można nauczyć się prawdziwości.
- On żyje … ? – spytała, spoglądając gdzieś pod ścianę. Nikt
nie odpowiedział, ale ona odparła. – Aha.
Collins już nie był skołowany. Czuł się cholernie gorzej,
jakby ktoś dał mu puzzle w postaci konfetti, albo kaszy gryczanej. Nie wiedział
co myśleć, co z czym skojarzyć. Nic już nie wiedział, żałował natomiast, że nie
zadzwonił z Calabrese na policję, tylko chciał załatwić tę sprawę sam.
- Brenda by go zakatowała, gdyby nie ty. – mruknął cichy
głosik spod tej samej ściany. – Chciała dobrać się mu do szpiku.
- Dalej bierzesz?
- Jeśli nie wezmę, ona mi to gdzieś poda. Już próbowałem. To
matnia.
Chwilę potem zgasło światło i wyszli. Michael został sam,
odurzony i morderczo zdenerwowany. Wiedział, że Helen powinna być bezpieczna,
więc nic innego mu teraz nie przychodzi do głowy, jak niechybna ucieczka.
Łamiąc sobie kości w dłoni udało mu się oswobodzić jedną
rękę, którą odpiął zabezpieczenia na sobie. Chwilę potem dostrzegł na drugim
łóżku swoje ubrania, starał się je szybko włożyć, jednak ból go spowalniał
(odłączył się od kroplówki). Nasilające się pulsy w głowie zmusiły go do
konwencjonalnego pomysłu – zabrania kroplówki w kieszeni od kitla. Natychmiast
odczul ulgę, i chwilę potem wyszedł na korytarz.
Miejsce w którym się znajdował, przeraziło go do wyżej
wymienionego szpiku kości. Wokół były stare, zardzewiałe izolatki, a w nich
uwięzieni starsi i mocno schorowani ludzie albo zwłoki. Wszystko dookoła było
okratowane, na suficie wisiało kilka marnie świecących żarówek, a całość grozy
dopełniał dziedziniec w dołku, gdzie chodzili skrępowani ludzie w kaftanach
bezpieczeństwa. Michael natychmiast osunął się o ścianę, i z wrażenia nie mógł
się od niej odkleić. Przez chwilę przystanął, by złapać oddech, gdy nagle ktoś
z izolatki przebił przez starą szybkę w judaszu, złapał jego gardło i zaczął
nim szarpać. Umęczony Collins zdołał się oswobodzić, i chciał już dobiec do
winkla, gdy w ostatniej chwili spostrzegł wyrwę w podeście. Na dole szamotali
się dziwni ludzie z dołka, a on sam dostrzegł na przeciwległym urwisku napis
„Poziom X” i malutki gzyms prowadzący do tamtego przejścia. Z wielkim bólem
udało mu się przebrnąć tę przeszkodę i dobiegł do windy. Niestety, potrzebował
autoryzacji, jakiegoś kodu czy plakietki. Udał się więc do windy przemysłowej.
Chwilę potem, wysiadł na pustym oddziale B, gdzie zobaczył
Gabriela stojącego w kratach. Sięgnął po gaśnicę i kilkoma uderzeniami
zniwelował zamek, zwracając Francuzowi wolność. Ten udał się po Lilly,
natomiast Collins zaczął szukać broni w podobnie otworzonym składziku. Znalazł
coś w rodzaju broni na niedźwiedzie. „Nada się” – pomyślał krótko i wyszedł.
Wtedy zastał Brendę, jak zwykle krzątającą się po korytarzu,
ale tym razem z Geoffrey’em, i Davidem. Michael bez zastanowienia wypalił
strzałkę Brendzie prosto w gardło. Ta upadła, a David z Geoff’em popatrzyli na
niego jak na wariata (być może i słusznie) i rzucili się na niego. Wściekły i
zdeterminowany Collins wypalił dwa pociski w ich kierunku i skutecznie ich
unieruchomił.
Kilka sekund później, na korytarz wbiegł Lacroix, ciągnący
osłabioną Lilly, krzycząc coś, że Blackburn ich goni.
- Nie zabijaj go!! – krzyknęła Lilly, gdy wszyscy ujrzeli
zziajanego Corneliusa wychodzącego z klatki schodowej i wściekłego jak stado
wygłodniałych psów. – On tylko jest na narkotykach!
- Na czym!? Konkretnie!!
– warknął Michael.
- Yyy, eee… Al… alfar… jejku… - jąkała się Lilly.
- Alprazolam?! – odwarknął podobnie.
- Tak, tak! To!! – krzyknęła, a Collins w międzyczasie zaczął
iść w kierunku furiatycznego Blackburna.
- Collins. ZARAZO!!!! – wył dziwacznym głosem i szczerzył
zęby. Michael zmrużył brwi, stanął obok szafki, spojrzał chwilę na nią i na
Corneliusa.
- Wszystko się zaprzepaści przez ciebie! – krzyczał zduszonym
głosem, czerwony jak burak. Michael wzruszył ramionami i rzucił strzelbę ze
słowami na ustach.
- Masz cholerną rację. – odparł, niby opierając się o szafę.
– Wszystko zaprzepaszczę, nawet ciebie. – w jednej chwili wyciągnął strzykawkę
z szafy, podszedł tak jak on do niego kiedyś i wstrzyknął mu karbamazepinę w
brzuch. Blackburn otępiał, upadł i skulił się…
Lilly podbiegła, stanęła za zdyszanym Collinsem.
- Co… co to? Co się stało!? – krzyknęła przerażona.
- Karbamazepina. Powinna mu zmniejszyć chorą jazdę na czas
działania Alpry. – mruknął i odwrócił się. – Jak ty w końcu masz na imię? –
zapytał.
- Gabrielle. – odparła. – Gabrielle Watson.
- Gabrielle Lloyd. – mruknął. – Tamten ten… - wskazał na
Lacroix’a – to twój siostrzeniec, i ma na imię Gabriel.
Dokładnie wtedy do bloku wkroczył oddział policji, krzycząc
„ręce do góry!”.
- A ja mógłbym nie? Bo ręka mnie boli… - wysapał udręczony
Collins.
KONIEC.
Gabriel szczęśliwy i z opinią „ZDROWY” powrócił do Francji. Ojciec
w końcu dał mu się usamodzielnić.
Okazało się, że to Calabrese, w dobrym/niedobrym momencie
zdecydował zgłosić sprawę na policję.
Helen uciekła do starego auta, mimo tego, że opiekunka
próbowała ją zatrzymać. Chciała zadzwonić do Petera, ale z tego wszystkiego
zapomniała numeru telefonu. Z bagażnika starego MG wyciągnął ją Calabrese,
chociaż też się szamotała – przestała, gdy Calabrese nie wiedział o co chodzi z
Hubertem. Peter został powiadomiony.
Collins natomiast po całej akcji wkroczenia do Mansford,
siedział z Lilly na schodach.
- Czyli mówisz, że za wszystkim stała Brenda? – spytał
zdumiony.
- Tak. Cornelius to taki koleś jak Ty, tylko że on doszedł do
etapu zaćpania.
- Pozostaje więc jedno. Jak to się stało, że Brendę rozpoznał
Peter na zdjęciu, a nie jest Twoją matką?
- Bo w to całe gówno wmieszałem się ja. – odparł stojący
dalej Peter z Helen. – Spotkałeś Azarowa, prawda? – Collins krótko skinął
głową. – No więc… Azarow to był mój wspólnik, opłacaliśmy pani Eisenhower
badania… wyszło tak, że nie chcieliśmy już ich finansować. Wtedy zagroziła nam,
że na pogrąży. Azarow zwiał do Rosji, ja natomiast zostałem…
- A Mary?
Lloyd krzywo się uśmiechnął.
- Mary to jej koleżanka ze studiów. To na niej testowała te
swoje głupoty, i chyba przesadziła…
W międzyczasie policja wyprowadzała Brendę w kajdankach.
Postawiono jej kilkanaście zarzutów, w tym obwiniono o śmierć
Richarda Christensena, Huberta Christensena i wielu uszczerbków na zdrowiu, w
tym ciężkiego w przypadku Lilly… a raczej Gabrielle Watson.
Nawet nie wiecie, jak ciepło Watson przyjął ją w Cray’s Pond…
DEFINITYWNY
KONIEC J
Michael Collins
Został oczyszczony z oszczerstw zarzuconych przez M.
Christensen, pracował krótko w Oxfordzie, gdzie po ukończeniu doktoratu został
wykładowcą. Ojciec, a w szczególności matka, przeprosili go za swoje działania,
pod wpływem namów Melanie.
Audrey okazała się wpaść z pewnym mężczyzną który obiecał
jej szybkie schody do kariery. Został on odnaleziony, ze względu na żonę i
trójkę dzieci, pozostawił Audrey samotną matką z córką.
Obiekt/Lilly/Gabrielle
Watson
Gabrielle mieszkała krótko u Watsonów, ale z powodu powikłań
i głębokiej aspołeczności, została poddana resocjalizacji. Ponieważ obawiała
się wszelkiej maści lekarzy, zadanie to powierzono Collinsowi. Udało się ją
psychicznie uspołecznić, jednak ślady pozostawione na twarzy wyraźnie kreowały
ją na odludka. Rozszerzone naczynia zostały zamknięte, ale blizn nie dało się
zatuszować – sama nie chciała, wiedziała że nigdy nie zapomni o przeszłości.
Cornelius
Blackburn
Osądzony początkowo o współpracę z Eisenhower, Blackburn
został ostatecznie uniewinniony i odesłany na odwyk, gdyż Alprazolam, którym
faszerowała go Brenda, jest silnie uzależniający. Cornelius nie kłamał że ma
dzieci, jego żona umarła po urodzeniu drugiego syna, oboje byli wychowywani
przez jego teściową. Pracę od Eisenhower wziął pod pretekstem dobrego zarobku,
gdyż chciał się uwolnić od pomocy materialnej teściów. Kiedy zarobił tyle, ile
potrzebował, Brenda zaczęła go podtruwać, a w końcu podawała mu Alprę, od
której się uzależnił.
Brenda
Graham/Brenda Eisenhower
Została skazana na dożywocie m.in. za usiłowanie
spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (Lacroix, Collins i uwięzieni
lekarze w bloku B), spowodowanie śmierci i ciężkich uszczerbków na zdrowiu
(Poziom X). Ekspertyzm został uznany za rodzaj tortur, zakazany początkowo w
Wielkiej Brytanii, potem na całym świecie. Świta Brendy zajmowała się
ekspertyzmem od kilkudziesięciu lat, i jednym z jej założycieli była jej matka,
w ciągu 40 lat działalności spowodowali śmierć 21 osób i uszczerbek 34.
Najsmutniejsze było to, że rodziny poszkodowanych byli
święcie przekonani, że ich bliscy są schorowani i bredzą głupoty, kiedy błagali
o pomoc.
Gabriel Lacroix
– Rousseau
Po nagłośnieniu sprawy w Mansford, Gabriel stał się swojego
rodzaju celebrytą w Paryżu. Namalował cykl obrazów opisujących jego przeżycia,
które zostały wystawione okresowo na Luwrze i Wersalu. Pieniądze z dochodów
przeznaczył na pomoc poszkodowanym z Mansford. Nigdy jednak nie powrócił do
Wielkiej Brytanii.
Lord
Peter Lloyd
Oskarżył Mary Christensen o spowodowanie śmierci Richarda i
Huberta, oraz o porzucenie Helen Christensen. Po udowodnieniu je winy, sąd
odebrał jej opiekę nad Helen i Henriettą, Peter opiekował się nimi do czasu gdy
zachorował na raka. Opieka przypadła na Gabrielle i Gabriela, Henriettę zabrał
Gabryś, a Helen – Gabrielle (w późniejszym czasie Collins).
Helen/Henrietta
Christensen
Henrietta wyjechała pod opiekę do Francji, a Helen pozostała
w Wielkiej Brytanii. Henri’ mogła w dalszym ciągu rozwijać swoje (nie matki)
zainteresowania. Kilkanaście lat później zaczęła karierę modelki. Helen
pozostała z Gabrielle, potem zaopiekował się nią Collins, gdy Gabrielle
potrzebowała resocjalizacji. Chcąc naśladować ojca i Collinsa, została
psychoterapeutą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz