Chanka

Chanka

sobota, 31 maja 2014

"At the Copa, Copacabana... At the Copa....they fell in love."

- I know it isn’t proper to speak it for women, but I want Thailand in Cuba. Kind of. You want it too? Wiem że to nie wypada mówić kobiecie, ale chcę Tajlandii na Kubie. Ty też?
- Like almost man. But I can master myself. Jak każdy mężczyzna. Ale umiem się opanować.
- I see. You can unmaster yourself tonight? Widzę. Możesz “odo panować” siebie tej nocy?
- What’s unmaster? Co to „odopanować”?
- Uncontrollable… Sorry. Nieposkromić… przepraszam.
Ray spojrzał się na mnie.
- Do not you consider yourself a nymphomaniac? Nie uważasz się za nimfomankę?

“Don't you know I love it till it hurts me baby?"

, Epizod 2„Peru, Lima, kokaina”Cubana, Hawana, cygara i siara.



Lecę samolotem. Znów sama… ponieważ nic nie zrobiłam. Była potrzeba rezygnacji z pracy. Moja. Nie zrezygnowałam, jak wspomniałam wcześniej. Wykluczyłoby mnie to zawodowo, bo nie mam wyższego wykształcenia w cywilnych kierunkach. Chyba że jakiś instruktor spadania ze spadochronem, czy coś, ale mało takich firm a mnie samej się nie widzi robić firmę. Nie.
Ray na początku mówił że owszem, może zrezygnować z wojska, czemu nie, kurs snajpersko/saperski się niedługo skończył, i w sumie już mógł wystąpić z Sealsów. Nie wystąpił, jak na razie, a obiecał zakupić, tudzież przywieźć fortepian ze Stanów (Steinway’a za, o zgrozo, 500.000 zł)… Ray ukończył jakąś wyższą szkołę muzyczną, coś jak Harward w muzyce. Nie wiem, nie znam się, ja za to za swoje gitary, mogłabym trzasnąć z pięćdziesiąt baniek, plus Marshalle, Voxy i do tego przeróżne efekty, których cen już nie pamiętam, ale są to dobre, jeśli nie najlepsze partie.
Ale na pewno nie starczy na fortepian koncertowej jakości.

piątek, 30 maja 2014

"Face of the lover, and fire in his heart"

Dziki szum. Dziki szum i pisk w głowie. Migrena nie do opisania. Zmarszczyłam brwi z bólu i otworzyłam oczy. Poraziło mnie światło, padające z okna. Zakryłam je ręką i skrzywiłam się.  Jasny chuj. Dosłownie. Głowa boli, jak po tym co mi walnęli w porwaniu. Maczetą. Maczugą.
- Why you wanted kill yourself? Czemu chciałaś się zabić? – zapytał Ray, którego dopiero teraz zauważyłam. Minę miał przestraszoną, a pod oczami istne podkowy. Drżał i niespokojnie oddychał.
Sama podobnie wyglądałam, zastanawiałam się, na czym zakończyła się ostatnia sesja przeglądarki… nie. Chyba mojej egzystencji. Odwróciłam się i przytuliłam do poduszki.
- Go away. Idź sobie. – mruknęłam, bezmyślnie, przypominając sobie rzucanie nożem…

"Me? I guess I was a shoulder to cry on"

- You… I… I… I was looking it! I’ve seen this! You had taken notebook, I understand! For what it was?! All this bull shit! I knew it! I felt it! Crooks! Crooks everywhere! Now, I kill everybody! EVERYBODY! Ty! Ja… ja… ja to oglądałam! Widziałam to! Zabrałeś mi laptopa, rozumiem! Po co to było?! Całe to pierdolenie! Wiedziałam! Tak czułam! Oszuści! Oszuści wszędzie! A teraz zabiję wszystkich! WSZYSTKICH!

czwartek, 29 maja 2014

"ooo Last Christmas, I gave you my heart"

Weszłam do domu. Nawet pies mnie nie przywitał, bo już go nie mam. Rzuciłam torbę, trzasnęłam drzwiami i padłam na wersalkę. Kim ja się stałam przez te kilka lat? Zimnym kamieniem, bez serca, który zabija, ucieka i pewnie mogę się założyć, że policja już tu była, i sąsiedzi już dzwonią na policję. Wtuliłam się jeszcze bardziej w róg kanapy i skrzywiłam się, bo nie chciałam płakać. Te wszystkie zabójstwa ostatniego czasu są na nic i powiem tyle że narobiłam sobie nieźle w kartach i pójdę siedzieć za to. Pójdę! Bo co innego może dostać seryjny zabójca? Ktoś by powiedział że mam na to licencję, ależ owszem i błogosławieństwo CIA, tylko co z tego, skoro oni nie powiedzą że to było do czegoś potrzebne niezwłocznie. Poszłam na balkon z papierosem i bez whiskey. Usiadłam pod ścianą, i nawet z daleka wypatrzyłam radiowozy. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyrzuciłam peta, otworzyłam drzwi, sama się zakułam i usiadłam w fotelu.
W tej samej chwili całe moje ciało przeszedł taki kopniak prądu i genialny pomysł aby upozorować moje zabójstwo.
DŻENIUS. 
Tylko muszę nadmienić, że policja stała już pod blokiem, właściwie szła już tutaj. A ja już stałam na balkonie i zręcznie po rynnie, zjechałam na dół. Ma się to doświadczenie, oczywiście nie z klubów go-go.
Postanowiłam zrobić porządek, i to niezły. Od jakichś podejrzanych typów kupiłam kilka paczek krwi (jeśli nie wiedzieliście że ludzką krew można kupić tak samo jak nerki, to teraz wiecie). Tak samo udało mi się zdobyć panią truposz, jakąś bezdomną. Nie wiem skąd oni to mają, ale wiem jedno – że będzie miała zajebisty pogrzeb.
Jedno musiałam poświęcić – swój samochód. Nie Camaro, a Civica. Wsadziłam zwłoki za kierownicę, poukładałam kamienie i sznurki w taki sposób, aby w lesie walnęła prosto w drzewo. Oczywiście były tam też dokumenty, a całość napoiłam whiskey i benzyną. Kobietę usadziłam na miejscu kierowcy i wpompowałam w nią krew, aby troszkę odświeżała.
Samochód spektakularnie wrąbał się w drzewo, zapłon musiałam spowodować zapalniczką, ale było warto. Usiadłam sobie w krzaczkach i obserwowałam całość. Prawie jak w filmie. Mam dokumenty Coswortha, więc na tym jeszcze przeżyję.
I jeszcze podpisałam sobie umowę kupna sprzedaży chaty, więc bezdomną nie pozostałam. Problemem była płytka tożsamość Coswortha, czyli – mała wiarygodność.
Na następny dzień kupiłam sobie gazetki, i znowu o mnie głośno wszędzie o mojej ofierze całopalnej.
W telewizji, ciekawe zdjęcia, reportaże, o moim życiorysie. Oglądając sobie CNN, właśnie piłam ciepłe kakałko.
„… and hot unreliable news from Poland – Polish special agent died in car accident, probably it was suicide. Polish Army removed censorship from her identity – agent, but really – soldier was Major Zuzanna Deszcz, a Italian Mafia buster. She discovered all mafia net in San Francisco, by multiple kills. Police officers are thinking that she killing in amuck, but aim of this, we’ll never get know, also agents from CIA and FBI are talking about kill of one of agents, close friend of soldier... We have transmission from Wroclaw in Poland, home of died soldier, Becky, what more you can tell about it?
- Well, with us is commander of our forces in Poland, sgt. Douglas Hewlett and aide-de-camp of died officer…”
W tym momencie mało co nie poplułam się kakaem, a musicie wiedzieć, że w ogóle nie słuchałam o czym gadają. Dopiero teraz przejrzałam na oczy i dopiero teraz spadły mi klapki z oczu. Te klapki to kurwa Kuboty musiały być, że taka ślepa jestem. Aide jest zawaliście podobny do Raya.
Zaraz, chwilę… Dlaczego Aide nigdy nie zastanawiał się, jeśli chodzi o moje bezpieczeństwo? Dlaczego nigdy nie zezwalał na wystawianie mnie na niebezpieczeństwo?
Dlaczego nigdy nie mówił o mnie źle?
Dlaczego, ta rozmowa z Hewlettem, skąd, ona nie była o Baśce, ona była o mnie!?
Skąd Hewlett znał agentów CIA, i dlaczego nie spojrzałam w te kartoteki później i dlaczego odcięto mi prąd od laptopa po włamaniu?
ŻEBYM SIĘ NIE DOWIEDZIAŁA!
Tylko… tego że ktoś jest do kogoś podobny?
Ray nie miał brata! Nie miał! Za dziwne, aby podobieństwo…
I w tym momencie do drzwi ktoś zapukał. Zerknęłam przez judasza, a tam… Policja. Świetnie.
Już nie mam pomysłu jak się ukryć, przestaję myśleć.
- Proszę otworzyć, wiemy że pani to pani! – krzyczał ktoś.
Wzięłam Berettę, usiadłam, opierając się pod ścianą, i chyba chciałam strzelić sobie w łeb. W tej samej chwili wbiła policja do pokoju, z krzykiem żeby rzucić broń. Rzuciłam w ich stronę gnata z mruknięciem – „Pierdolę, game over.”
Nie pamiętam jak wsiadałam do radiowozu.
Nie pamiętam jazdy przez Wrocław w blasku niebieskich świateł.
Nie pamiętam jak siedziałam w celi, oczekując na przesłuchanie.
Nie pamiętam kiedy prowadzili mnie do sali przesłuchań.
I nie pamiętałam rozmowy na przesłuchaniu do pewnego momentu. I tak nie odzywałam się ani słowem do polskich ludzi, nie mówiąc o amerykańskiej drużynie.
- ... wszystko to jak krew w piach…
-… nic nie odpowie…
- … spływa po niej jak po kaczce…
- … czuję, jakbym mówił do głuchej osoby…
- … niby mówili że tacy ludzie są szurnięci, ale nie wiedziałem że aż tak…
… i w kółko. A ja nie mogłam sobie poradzić z myślą o tym że Aide to…
- Czy chociaż raz mogłaby pani posłuchać? – wydarła się mi do ucha policjantka. Pięknie obrzydliwym falsetem.
- Ja pierdolę, zamknij ryj, znalazła się Carmen, królowa opery w pizdu. – mruknęłam odruchowo i ogromnie poważnie i sarkastycznie.
- Witamy! – krzyknęła. – Wreszcie wiesz jak się mówi?
Obróciłam się na nią z miną taką baśkową.
- Gdyby nie kajdanki, miałabyś taki objeb jaki ci się nawet nie śnił.
- Nie klnie się w obecności funkcjonariusza!
- Pierdol się. – mruknęłam.
- Widzę że nie chcesz podjąć z nami czystej współpracy.
- Wisi mi wasza współpraca. Myślicie że nie znam prawa.
- A znasz?
- Znam i wiem że wasza pierdolona współpraca co najwyżej da wam awans a mnie usadzenie w kiciu na ładne parę lat! Bo chuja wiecie co ja zrobiłam! Wolę ryzykować karę śmierci w innym kraju niż nieprawidłowe osądzanie.
- Proszę nie… - odezwał się drugi komisarz.
- To „pierdol się” dotyczyło również ciebie. Was wszystkich, konkretniej.
Kiedy mnie wyprowadzali, zobaczyłam wielką wrzawę w korytarzu. Siedząc w celi, klawisz poinformował mnie, że tamci na razie uznają mnie za winną… winną uszczerbku na zdrowiu Meflocciego! Ja pieprzę! Pojadę z reklamy kaefce: so good!
Kilka minut później do cel wszedł Aide. Ja siedziałam w kącie jednej z nich. Jak go zobaczyłam to mnie ojaśniło. Tak miałam popieprzone we łbie, że te srebrne oczy nie przypominały mi innych. Pokręcił głową, z lekka się uśmiechając. Poszedł dalej. Kilka chwil potem wypuszczono mnie stamtąd.
Otworzyli mi drzwi, a ja stałam, dziko spoglądając na lewo i prawo, lewo i prawo, prawo i lewo, lewo i prawo. Dostałam papiery jakieś, i siadając w emce, nie powstrzymałam się i zobaczyłam co tam jest.

… but the very next day, you gave it away…

W odmęcie biurkowej gadaniny odnalazłam jedno zdanie, które przyprawiło mnie o kolejny zawał. Takie samo zdanie, które wypowiedział Luigi, za co dostał kulę. Nerwowo przygryzłam wargę i zmarszczyłam brwi. To nie wszystko. Zdjęcia. Tu całe szczęście że nie wybuchłam rykiem, bo zobaczyłam jednoznaczne zdjęcie – pewnej pary: Ray. Zamknęłam dziadostwo. Cała moja duma poszła się … jebać. Wyskoczyłam z autobusu jak dzikus i na piechotę poszłam do mieszkania. Weszłam i wyszłam. Z kluczami do domu w górach. Wściekłam się. Niemiłosiernie. Jadąc, nie patrzyłam w ogóle na jakiekolwiek znaki. Było mi wszystko jedno, czy się wypieprzę na którymś zakręcie, czy nie. Tamtego wieczora, nie miało to większego znaczenia. Silna furia i mój debilny charakter, dawały w połączeniu niebezpieczną mieszankę, podobną do tej, która ujawni się w walce. Mieszanka ta nazywała się agresją, i była efektem ubocznym pozostałym po zespole stresu pourazowego. Kiedyś, silna i podobna furia miała inne zakończenie, i takie coś zostało. Chcąc nie chcąc, po prostu dewiacja. Włączyłam radio, które po chwili uderzyłam soczyście w wyłącznik, ponieważ dalej nadawali o tym o czym nie chce słyszeć. Brak kontroli nad sobą w agresji, przepraszam. Kolejny punkt.
Weszłam do domu. Zimno jak w zimie, i to tu. Rozpaliłam kominek, i bez jakiejkolwiek aparycji, poszłam do barku po… nie Jacka Danielsa, a po zwykłą czystą. Nawet nie bawiłam się w kieliszki, po prostu leciałam z gwinta połówkę, na jednej się nie skończyło. Kiedy byłam w połowie drugiej, usłyszałam w szumie, chrzęst zamka. Ktoś mi się chyba tu włamuje. Spróbowałam wstać, ale to była śmieszna próba prób i błędów. Podniosłam się na sofie i trzymając się różnych rzeczy… upadłam, no extra. A może mi się zdawało. Podobnie wróciłam i padłam na sofę, mędząc sama do siebie, że jest twarda podłoga i kto to w ogóle wymyślił robić twarde podłogi. Zasłoniłam ręką twarz, powoli zgonując, kiedy moim oczom ukazał się Ray, a właściwie to nie wiem kto.
- Get outta way. Jazda stąd. – mruknęłam.
- You're okay? Wszystko okej?
- No. I’m pretty fuckin’ far from being okay! Nie, jestem zajebiście daleko od bycia okej! Idź sobie, nie chcę cię widzieć. Spadaj stąd. – zaczęłam nerwowo machać.
- Why you’re talking in polish? Dlaczego mówisz tylko po polsku?
- Bo jestem kurwa w Polsce. Get out. Wynoś się. – wycedziłam i walnęłam głową w poduszkę, pod którą była pusta butelka, co mnie ostro zabolało.
- Why? Dlaczego?
- Why you’re asking? A dlaczego pytasz? – mruknęłam spoglądając w przestrzeń.
- I … Ja…
- Get out. After this what I saw, I don’t wanna see you anymore. Anymore! Wynoś się. Po tym co zobaczyłam, nie chcę ciebie widzieć nigdy więcej. NIGDY WIĘCEJ! – krzyczałam, wymachiwując rękoma.
- You’re drunk. Jesteś pijana.
- You don’t say? No coś ty?
- How … Jak…
I tak gadał gadał a ja miałam gdzieś to wszystko. Jak mnie poniesie, zaraz sama go wyniosę jak się nie wyniesie. Wkurzyłam się i otrząsając się, powstałam naprzeciw.
- Why the rum is gone? Dlaczego nie ma rumu? – zapytałam jak Jack Sparrow, zapominając co chciałam zrobić. Obrałam kierunek do lodówy, ale na dwóch krokach, nogi odmówiły posłuszeństwa. Ray złapał mnie i wyraźnie go to rozbawiło.
- Śmiej się, to przez ciebie.
Otrzepałam się i chciałam iść dalej.
- You are insulted, because of this photo? Jesteś obrażona przez to zdjęcie? – wskazano na zdjęcie.
- Yep. I didn’t told you that you got to get out? Tak. Nie powiedziałam ci przypadkiem żebyś się stąd wynosił? – przybrałam zastanawiającą się minę.
- It isn’t that you are thinking… To nie tak jak myślisz…
- This is a movie, not apologise. Move. To film, nie wymówka… Jazda… – wskazałam ręką na drzwi.
- I … Ja…
- Oh really? Really – I don’t know your real name, huh? Tak serio? Serio to nie znam nawet twojego prawdziwego imienia. – obruszyłam się.
- I can tell you. Mogę ci powiedzieć.
- Now it doesn’t fucking matter to me. Teraz to mam na to wyjebane. – machnęłam bezwiednie.
- I’m Javier. Mam na imię Javier.
- Javier, huehehuh. Prretty! Javier, huhehuh. Ślicznie! – machnęłam rękoma, cedząc przez zęby, z ironicznym uśmiechem, tak podobnie jak Jim Carrey, a może bardziej jak rozprostowywująca swoją sukienkę tancerka ludowa, właśnie. – A teraz wypierdalaj. – spoważniałam.
- I know it’s stupid name. You aren’t perfect too. Wiem że to głupie imię. Ty też nie jesteś perfekcyjna.
- Oh well, pardon me MR. PERFECT! I guess I forgot that you never, ever make a mistake! No jasne, przepraszam panie PERFEKCYJNY! Podejrzewam że zapomniałam, że nigdy, przenigdy nie popełniasz błędów! – znów pojechałam filmowym klasykiem.
- I did. Popełniłem.
- Sure, I know which. You meet me and I meet ya’, so it was most unreliable mistake, I ever got. Jasne, nawet wiem który. Ty mnie poznałeś, a ja ciebie, i to była największa pomyłka jaką kiedykolwiek popełniłam. – wyrecytowałam jednym tchem, zaznaczając ostatnie słowo.
- No. I leaved  you, please, forgive me. Nie. To ja ciebie zostawiłem, proszę, wybacz mi.
- Ain’t easy. Why you get here, and how? Keys! Nie ma tak łatwo! Dlaczego tu przyjechałeś i jak? Klucze! – wyciągnęłam rękę.
Zamilkł. Z ręki wyrwałam klucz. To Baśki. Poczułam się oszukana przez wszystkich.
- Humph. – westchnęłam. - Bawicie się mną. – pociągnęłam łyk, ze łzą w oku. Usiadłam na fotelu i zamroczona, patrzyłam gdzieś dalej. - …  leave me alone. Zostaw mnie samą.
- Could you once listen to me? Możesz choć raz mnie posłuchać?
- I’m so sorry, but how dear you?! Tak mi przykro, ale jak możesz? – sięgnęłam po nóż, rozpakowywując tabletki przeciwbólowe. – Once, I listened, and what? You want do the same, I know, you’re that you’re. It was good? Raz, posłuchałam i co? Chcesz tego samego, wiem, że ty to ty. Dobrze było?
- As shown as good. Tak jak wyglądało.
- Yep. I found that you’re very good lover, but it wasn’t love? That thing is called desire. And I call to you, when I will want you to do the same. Like prostitute. Ta, uważam że jesteś świetnym kochankiem, ale to nie była miłość? To się nazywa pożądanie. I zadzwonię do ciebie, kiedy będę chciała tego samego. Jak po kurwę. – zaczęłam filozować, jak Sokrates.
- I’m confused, but I don’t agree with you. Zgubiłem się już, ale nie zgodzę się z tobą.
- You don’t need to. It was proposition, when you feel desire. Oh please, don’t tell me it isn’t. Nie musisz. To była propozycja, kiedy znów poczujesz pożądanie. Bo nie mów, jak słowo daję, że nie tak nie było. – ciągnęłam dalej wywód.
- I think, I do. Myślę, że to powiem.
Wkurzyłam się i nóż poszybował kilka centymetrów od ramienia.
- It’s the best bullshit to do it again, I’ve ever heard. – To najlepsze pierdolenie jakie słyszałam, żeby to znowu zrobić.
Zapadła cisza. Nóż wisiał na boazerii.
- Ja pieprzę, jeszcze chatę se zepsuję. – mruknęłam, idąc po nóż.
- Leave this, please. I wanna live. Zostaw to, proszę, chcę żyć.
- Pożyczę ci tę maczetę byś przedarł się przez gąszcz wątpliwości. – pogroziłam nożem. -  Forget about it. Zapomnij. – wyciągnęłam ręce w geście „mózg rozjebany”.
- Don’t you see anything? Or rather, do you see none of what you could see? Niczego nie widzisz? Albo inaczej, widzisz to czego nie możesz dostrzec?
-  (do butelki) Panie Tadeuszu, tak sobie myślę, że to początek pięknej przyjaźni…
- You’re talking to yourself? Mówisz ze sobą?
- Yes, sometimes I would like ask expert. Tak, czasami lubię zasięgnąć rady eksperta. – zapewniłam.
- If you were a little more tense, you'd snap…  Jeśli byłabyś jeszcze trochę bardziej spięta, byłabyś spinaczem.
- Sorry I'm allergic to fucking bullshit. – kichnęłam. - Did I ever told you, that I will kill you? Czy mówiłam ci już kiedyś że cię zabiję?
- I’m afraid, but yes… Obawiam się że tak.
- No to gotuj łeb. – smarknęłam nosem.
- Let me tell something… Daj mi coś powiedzieć… - zaczął podniesionym głosem.
- (udaje krótkofalówkę) What-we-got-here-is-a-failure-to-communicate, ssshk. I think it’s time. Can runaway in 30 seconds, or I slaught you. I promise. Co-my-tutaj-mamy-jest-błędem-w-komunikacji-szzzk. Myślę że już czas. Możesz zwiewać w ciągu 30 sekund, albo cię zaszlachtuję.
- Give me one minute, then I can go. Daj mi minutę i potem mogę iść.
Zmarszczyłam brwi, bo ktoś mi neguje i próbuje się targować moją dumą. Zmrużyłam powieki.
- Sure. No dobra. – mruknęłam łykając tabletkę i popijając czymkolwiek co było pod ręką. Ten podszedł do mojego laptopa, coś tam nawstukiwał i obrócił w moją stronę, nic nie powiedziawszy. Spoglądałam z daleka na to i w tej chwili moim oczom ukazało się…

Stałam jak wryta. Podeszłam bliżej, bo myślałam że niedowidzę, albo źle widzę. O kurwa.

"Once bitten and twice shy"

No to ładnie się wpakowałam. Wprawdzie nie jest tu źle, ale jak mają być tortury… Nie widzę tego kolorowo, a na pewno nie różowo. Chyba okno zdaje się być nie tak wysoko jak mi się zdaje.
W nocy, wstałam i podeszłam do drzwi. Słychać było jakiś hałas i krzyki. Patrzyłam przez szpary w podłodze, co się dzieje na dole.
Na korytarz pewnym krokiem wszedł jeden z mafii, a z nim – gazeta.
- Vedere il capo giornale. Noi abbiamo un altro motivo per cui la polizia ci caccia. – rzucił gazetą do Meflocciego. Chwilę poczytał, spojrzał w sufit i powiedział – so, we have next criminalist in this house. Więc mamy następnego kryminalistę w tym domu.
Za chwilę do mojego pokoju przyszedł on sam.
- Look at this. You’re supected. Ran away from the hospital after rift. I'd better not come up. "Traitor, murderer and the avenger”. Popatrz. Jesteś podejrzana. Uciekła ze szpitala po strzelaninie. Lepiej łoby gdybym się nie pojawił. „Zdrajca, morderca i mściciel”.

Ixtra. Teraz mnie będą szukać, jak znajdą, to chociaż tortury mam z głowy.
Dwie godziny grzebałam po pokoju, aby znaleźć coś wartościowego. Na przykład broń.
Znalazłam starego Colta i co najlepsze – projekt przekrojowy domu – była wprawdzie i reszta, ale nijak było ją odczytać – była stara i zniszczona.
Wyjrzałam przez okno, przeszłam na drugi koniec strychu. Rzuciłam jakieś niepotrzebne graty w las, aby narobiły szumu i paniki. Ze znalezionych chemikaliów  porobiłam płonące kule – nie paliły się a świeciły bardzo mocno w ciemnościach. To jeszcze nie wystarczyło, aby przekonać Włochów do ataku śmieci. Rzuciłam dużą butlę jakiegoś domestosu, pod samym lasem. Strzał z colta i załatwione. Włosi wyraźnie ruszyli z krzeseł na dwór, a ja w tym czasie miałam krótki czas na szybką reakcję.
Stanęłam na dachu i złapałam się zwisającej gałęzi, która wcale nie wisiała tak blisko. Zaryzykowałam że zlecę, ale nie zleciałam. Zabolało mnie to porządnie, ale co tam. Tortury by bardziej bolały. Po gałęzi szybko doszłam do pnia, a stamtąd, kilkoma sprytnymi skokami zeskoczyłam na dół. Chwilę rozejrzałam się, czy nikogo nie ma od tej strony, przebrałam szybko ciuchy, uprzednio zabrane ze strychu i ruszyłam gdzieś aby dalej. Ogródek Włochów ciągnął się dosyć długo – na tyle że rozbolały mnie rany na nogach i tułowiu. W pewnej chwili dobiegłam do dziwnego miejsca – w jednym momencie urywał się las, ogrodzony betonowym, 3 metrowym ogrodzeniem, uwieńczonym drutem kolczastym. No to extra.
Po płytach, na styk wspięłam się na ogrodzenie. Stamtąd zobaczyłam kilkumetrowy rów, jakieś psy i kolejne ogrodzenie, podobne, ale niższe. Oddalone były od siebie około 2 metry. Zmuszona byłam wziąć drut kolczasty, zawinąć kawałek gałęzi, rzucić dalej i liczyć się z tym że kundle zaraz zaczną dziamać[1].
Poraniłam sobie całe łapy, rzeczywiście od szczekania aż huczało ale w końcu dostałam się za drugie ogrodzenie. Kiedy obejrzałam co jest za nim – aż mnie zatkało. Totalna pustynia, a sądząc po odległości do najbliższej drogi – to Mojave. Pięknie. Zeskoczylam na dół myśląc, co teraz zrobię. Nie mam wody, ani niczego oprócz kaktusów, co mogłoby mi dac jakąkolwiek wilgoc. Pierwsze trzy kilometry biegłam, następnie tylko już szłam, włócząc nogami. Na oko jeszcze jakieś 30 kilometrów, może 25. Właściwie to już świtało, a mnie przerażał fakt, że na tej pustyni żyją zwierzęta mięsożerne.
Wpatrując się we wschodzące słońce, starałam się myślec o wszystkim, ale nie o wodzie. Po dojściu do drogi, padło mi na łeb, bo widziałam kilka fatamorgan. Fatamorgana kampera, fatamorgana czołgu, fatamorgana konia, fatamorgana Johny’ego Deppa, fatamorgana wody oczywiście, fatamorgana Włochów, fatamorgana jakiejś palmy, fatamorgana Raya, fatamorgana samolotu, fatamorgana słonia. W jakimś dołku, poczułam że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Padłam na asfalt, nawet nie miałam siły się podnieść. W ogóle dopiero wtedy zorientowałam się że tu jest jakaś droga. Spojrzałam tylko na wzgórze w oddali a tam fatamorgana ciężarówki. Niech se mnie rozjeżdża, bo to tylko fatamorgana. Odwróciłam się w drugą stronę – na kamieniu siedziała mała jaszczurka, polująca na jakiegoś owada. Genialna, szkoda tylko że ja nie jem owadów. Ani jaszczurek. Kilka chwil później nie dostrzegałam już tej jaszczurki, natomiast odczuwałam silny ból głowy i wszystkich ran. Ale nie miałam siły się podnieść. Wiał lekko wiatr i asfalt lekko drgał. W pewnej chwili, ogłuszył mnie klakson ciężarówki. Ale nie zrobił większego wrażenia, bo nawet nie drgnęłam powieką.
- Stay in car Stacey, I will look it. Zostań w aucie Stacey, obejrzę to. – pobrzmiewał jakiś głos. Słyszę kroki, niepewne ale stabilne.
- Holy shit, this is human! Stacey, bring me cellphone! Jasna cholera, to człowiek! Stacey dawaj szybko telefon! – postać pochyliła się nade mną i obróciła ku słońcu. Wytarł mi twarz ręką i przyłożył palce do tętnicy szyjnej. Sama poczułam, że nieźle mi pikawa wali.
- Stacey, take water. Weź wodę.
Do gościa podbiegła dużo mniejsza postać z butelką wody. Większa postać otworzyła butelkę, wyciągnęła chusteczkę i nawilżyła ją. Przyłożył mi ją do ust, i w tej chwili poczułam ulgę, bo to woda.
W tej samej chwili zaczął rozmawiać przez telefon.
- Hello? This is Fred Dunham, I find woman on Mojave Desert, 45 mile from Vegas on North, conscious, but probably injured and exhausted. Halo? Tu Fred Dunham, znalazłem kobietę na pustyni Mojave, 45 mila z Vegas na północ, przytomna ale chyba ranna i wycieńczona.
No ale to chyba do Włochów nie dzwonił. Za 20 minut dojechała karetka a ja wróciłam chyba znowu do punktu wyjścia – szpital.
Ratownicy w karetce niewiele robili, bo niewiele mogli. Podawali mi tylko wodę i środki przeciwbólowe. Czułam się bardziej jak na haju niż odwodniona. Niedługo potem, po raz kolejny, wkroczyłam do Vegas.
Nie zawieźli mnie na OIOM, posadzili mnie za to w przytulnej sali grupowej samotnie. Siedziałam sobie na dosyć wygodnym łóżku, i oglądałam kolejne genialne nakłucie na mojej ręce. Oparłam się o ścianę i westchnęłam. Względnie czułam się bezpieczna, ale nie aż tak na pewno. Zaraz pewnie wjedzie policja, bo nie mam przy sobie dokumentów, a do tego wiszę pewnie w każdej komendzie na tablicy chcianych. Teraz mi się już nie chce uciekać. Nie mam najmniejszej ochoty.
Do sali, jak zwykle, wszedł lekarz.
- Hello, my name is Jose Enrique Cortez, and I’m your leading doctor. Because of it you don’t have any documents, I must ask a few questions. Name, surname, date of birth, place of living. Witam, nazywam się Jose Enrique Cortez, jestem twoim lekarzem prowadzącym. Ponieważ nie masz żadnych dokumentów, muszę zadać kilka pytań. Imię, nazwisko, data urodzenia, miejsce zamieszkania.
- Susannah Cosworth, 5th of March, 23 years, living in San Francisco, Richmond neighborhood. Susannah Cosworth, 5 marca, 23 lata, mieszkam w San Francisco na Richmond.
- I can check it, and it will be true. Mogę to sprawdzić, I będzie to prawda. [?]
- It will. Będzie.
- I asked, because I must, but you looks well out of sight… What’s cause of these wounds? Pytałem, bo muszę, ale dobrze ci z oczu patrzy. Co jest powodem tych ran?
- These, on my hands are after barbed wire. Rest – after car accident. Te na rękach to po drucie kolczastym. Reszta po wypadku samochodowym.
Do sali wszedł agent FBI.
- Done? Skończone?
- Done. Skończone.
- So, Miss … Cosworth. Are you really Cosworth, or you are polish agent, named Zuzanna De… Deszcz? Więc, panno Cosworth. Czy najprawdę jesteś Cosworth, czy jesteś polskim agentem o imieniu Zuzanna Deszcz?
- I’m not. Nie.
- You’re sure? Na pewno?
- Yep. Tak.
- You are weirdly very similar to this person. Jesteś dziwacznie podobna do tej osoby.
- It occurs… Zdarza się.
- So, I don’t have any questions to you. Next is CIA. Więc nie mam więcej pytań. Następne jest CIA.
Wszyscy wyszli, a do sali wjechał kolejny zestaw.
- Miss Deszcz, you're arrested because of suspecting murder, murder attempt and arson. Now everything you say can be used against you, you will be assigned a lawyer from the office, in the absence of own lawyer… Panno Deszcz, jest pani aresztowana z powodu podejrzenia morderstwa, próby morderstwa i podpalenia. Cokolwiek pani powie, może być użyte przeciwko pani, będzie miała pani adwokata z urzędu, w przypadku braku własnego…
- Moment, I’m not Deszcz, I’m Cosworth. Moment, nie jestem Deszcz, tylko Cosworth.
- Really? Please show your left arm if I find there GROM eagle... Should I check? Naprawdę? Proszę pokazać swoje lewe ramię, jeśli znajdę tam orła GROMu… Mam sprawdzać?
Parsknęłam śmiechem.
- Such a bore, and so clever. I was not trying to kill anyone. I admit to kill Cappani, I did not do anything more. Instead of racing to me, should you check hideout of Italian Mafia. Taki nudziarz, a taki mądry. Nikogo nie próbowałam zabić. Przyznaję się do zabicia Cappaniego, ale nie zrobiłam nic więcej. Zamiast mnie ścigać, powinniście sprawdzić kryjówkę włoskiej mafii.
- You say you know where Meflocci’s hiding? Mówisz, że wiesz gdzie kryje się Meflocci?
- Sure, I’ve been there. And I know where is kidnapped Monique Harrington. She isn’t kidnapped – she’s hidden. Jasne, byłam tam. I wiem gdzie jest porwana Monique Harrington. Nie jest porwana, jest ukryta.
- Where’s mafia hidden? Gdzie ukrywa się mafia?
- A few miles from place, where people found me. Artificial forest, it tells you something? Kilka mil od miejsca gdzie mnie znaleźli. Sztuczny las, coś ci to mówi?
- And that lost person? A ta zagubiona osoba?
- I’ll tell it when you’ll arrest Meflocci. Powiem to, kiedy aresztujecie Meflocciego.
Agent dziwnie się na mnie spojrzał.
- Why you killed Cappani? Czemu zabiłaś Cappaniego?
- It was revenge for killing other person. To była zemsta za zabicie innej osoby.
- You should know this – Cappani survived. Powinnaś to wiedzieć – Cappani przeżył.
- So, why you want arrest me? Więc dlaczego chcecie mnie aresztować?
- For shooting in hospital. Za strzelanie w szpitalu.
- It wasn’t I. To nie ja.
- So, who? A kto?
- Mafia. I was in coma, someone must disconnect me from equipment. It’s weird I live. Mafia. Byłam w śpiączce, ktoś musiał mnie odłączyć od aparatury. To dziwne że żyję.
- So, then was next revenge. To więc to była następna zemsta.
- Yep. Tak.
Agent zebrał się i wyszedł.
Pozostałam sama w tym nudnym szpitalu. Siedziałam, przekręcałam się na wszystkie boki. Sama zresztą ledwo uszłam z życiem.
Około godziny 19-stej do sali wszedł ten lekarz. Ja leżałam na boku, trochę zgięta, bo już mam dosyć leżenia.
- How do you feel? Jak się czujesz?
- Fine, and so bored. Świetnie i strasznie znudzona.
- You lied. Kłamałaś.
- Sorry, it’s my job. I can’t use real data. Przepraszam, ale to moja praca. Nie mogę używać prawdziwych danych.
- I understand. Rozumiem.
- I don’t mind, that you understand. Nie sądzę.
- My son is CIA agent. I know how it is. Mój syn jest agentem CIA, wiem jak to jest.
- It was this agent, who were there? To ten agent co tu był?
- No, I haven’t  seen him long time. I know it, simply. Nevermind – I need to do some research and perhaps a few injections. Nie, nie widziałem go bardzo dawno. Po prostu wiem. Nieważne – muszę zrobić trochę badań i być może kilka zastrzyków.
- You can not get these injections by venflon? Nie można ich zrobić przez wenflon?
- No, this medication intramuscularly. Nie, to lek domięśniowy.
- You have skilled hand? Ma pan wyćwiczoną rękę?
- After 25 years being a doctor, I think I have. Po 25 latach bycia lekarzem, myślę że mam.
- All right. Do your job. Okej.
Rzeczywiście, rękę miał bardzo wprawioną, badania nie wiem jak wyszły, bo się nie znam. Pierwszy raz widzę lekarza, oprócz Aide, który się nie wywyższa nad innymi. Pierwszy.
Potem okazało się, że jeśli zgodzę się brać jakieś witaminy i dużo pić (wody oczywiście!), to mogą mnie wypuścić natychmiast.
Dziwne, po tym wypadku w Alamo?
Nie. Wcale się nie dowiedzieli o żebrach, ani o niczym, bo zajęli się ogólną kondycją.
Stwierdziłam, że chyba nie ma się już o co bić. Usiadłam przed stanowiskiem Lufthansy zastanowiłam się. Nie mam po co zostawać, każdy kto miał być bezpieczny, jest albo go już w ogóle nie ma. Chwilę spojrzałam się w podłogę, potem na okno. W szybie widziałam swoją szkaradną twarz, która w niczym nie przypominała wesołej osóbki z przed kilku lat. W tej chwili, zdałam sobie sprawę, że powoli staję się zgorzkniała. I stara. Dwie typowe cechy dla 40 letnich panien. Zarobiłam kilka rys na twarzy, mam ogromne odrosty na włosach, nie jestem naturalną blondynką.
Wstałam i wreszcie dostałam się do samolotu, mając nadzieję, że uda mi się od nowa żyć normalnie.



[1] szczekać

środa, 28 maja 2014

"So you're standing all alone wasted time is gone for good"

Ray wziął gazetę sprzed nosa Calsterskiego i popędził do samochodu. Czym prędzej ruszył do szpitala w Oakland, ale trafił na korek za Oakland Bay. W międzyczasie przeczytał dwa razy artykuł o makabrze. Chwilę potem dojechał do szpitala i wszedł na recepcję. Od razu zauważyła go Gemma, uśmiechnęła się i pokręciła głową. Ray też ją zauważył.
- Where she is? Gdzie ona jest? – zapytał zasapany.
- Come with me. Chodź ze mną. – odrzekła ze śmiechem Gemma.
Idąc korytarzem, Gemma zaczęła rozmowę.
- Why you ran away? Czemu uciekłeś? – zapytała Gemma.
- I felt not very well. Źle się poczułem.
- You didn’t wait for next part of sentence. Nie poczekałeś dalszą część zdania. – podeszła do jednej z sali. Wylegitymowała się przed policją. Także Ray musiał się przedstawić i pokazać odznakę.
Kobieta weszła do pokoju ze słowami:
- Hey, Francesca! How’s going? I'll let you some fresh air, you know what you have a great view out the window? Here you go - a daily dose of sea iodine! How are you doing there, show your hands! Hej Francesca! Jak leci? Wpuszczę ci trochę świeżego powietrza, wiesz jaki masz świetny widok za oknem? Mówisz i masz – codzienną dawkę morskiego jodu! No jak się masz, pokaż ręce! – poklepała ją w dłonie. - I think you need to do your hair, because you have a guest. Myślę że powinnaś się uczesać, bo masz gościa.
- She is in coma? Jest w śpiączce?
- Something like that. She’s sometimes conscious, opens hers eyes, but only for a few seconds. We all know that there she’s still fighting for her life, so we try to support her. Coś w tym stylu. Czasami jest przytomna, otwiera oczy, ale tylko na kilka sekund. Wszyscy wiemy tutaj że ona ciągle walczy o życie, więc staramy się ją wspierać.
- How do you know that she’s aware of? Skąd wiesz że jest świadoma?
- Look at her. You can see muscle cramps, sometimes only light and mimic, and sometimes hands are shaking. Now, I leave you alone, I have other patients too. Popatrz na nią. Można dostrzec skurcze mięśni, czasami lekkie i mimiczne, a czasami ręce się trzęsą. Teraz, zostawię was samych, mam też innych pacjentów.
Ray spojrzał na ciało leżące pod oknem. Cała lewa ręka była zabandażowana i aż żółta od środków przeciwbólowych. Nad ramieniem, gdzie kończył się opatrunek, bez przyglądania się, można było zauważyć rozległe rany, otarcia i siniaki. Twarz była blada i martwa, poszarpana i w niektórych miejscach sina. Prawa ręka była pełna od plastrów i waty, poprzetykana wenflonem i elektrodami. Co jakiś czas na twarzy pojawiał się skurcz, a momentami sprawiało wrażenie, że śni się jakiś koszmar. Lewa ręka trzęsła się tak, jakby ofiara przeżywała wielki ból i wielki bój.
Natomiast Raymond poczuł lekką ulgę. Wiedział, że to jeszcze nie koniec walki, że wszystko może pójść źle. Czuł natomiast, że wszystko będzie dobrze. Usiadł obok i patrzył.
Po kilku godzinach, dostał wiadomość od szefów – gdzie się podziewa. Wyszedł na chwilę, aby zadzwonić – była już późna pora, a na korytarzu nie było nikogo, oprócz pracowników. Kiedy skończył rozmawiać, zorientował się, że drzwi od jej pokoju są otwarte. Cicho odchylił je i zobaczył postać w czarnej kurtce, majstrującą przy respiratorze.
- Freeze! Stój! – krzyknął.
Postać na chwilę zatrzymała swój ruch. Potem szybko coś pociągnęła, aparaty zaczęły wyć, a z cienia ukazał się Meflocci. Raymond strzelił mu prosto w pierś, jednak ten nijak na to zareagował. Tylko tym że wyciągnął swoją broń i strzelił jemu w brzuch.
Ray poczuł ostry ból i pieczenie w prawym boku. Ścisnął to miejsce ręką, i zobaczył płynącą krew. Obejrzał się na nią i pomyślał – chociaż jak już giniemy, to razem.
W pewnym momencie ciało na łóżku zamiast zwijać się, albo zgonować, wstało, wyciągnęło rurkę respiratora i obejrzało się na Raya.
- No ale ty to nie umieraj mi tu teraz, no! – ryknęłam, padając na podłogę. – Gdzie są lekarze?
Wybiegłam na korytarz. Stado lekarzy biegło w moim kierunku, a ja zgłupiałam – wróciłam do sali. Lekarze nie wierzyli w to co ujrzeli. Battlefield, odrodzisz się za 15 godzin, jasne. Zajęli się konającym postrzelonym – wybiegli stamtąd, mówiąc że do mnie ktoś przyjdzie, ale żebym nigdzie nie wychodziła, coś tam… bla bla…
Ehe.
Wypierdalam szukać tej pioruńskiej kreatury. Daleko nie zwiała, musi wiedzieć, że plan wypalił. Wzięłam leżącą broń na podłodze i ruszyłam na parking. Czarny van stoi jak miał stać. Strzeliłam w oba koła, potem podeszłam, otworzyłam drzwi i wyciągnęłam Meflocciego z jego fury.
- You messed with someone you should not. Zadarłeś z kimś, z kim nie powinieneś. – przystawiłam lufę do jego gardła. – Die, bitch. Zdychaj, suko. – mruknęłam.
Wtedy kiedy miałam pociągnąć za spust usłyszałam za sobą ‘freeze’.
Obejrzałam się, a za mną stało dwóch policjantów i jakiś gość w sjucie. Wszyscy mierzyli do mnie.
- Throw your gun. Rzuć broń. – dodał ten ostatni.
W tej chwili na parking w piskiem opon wjechało stado wyraźnie mafijnych vanów. Zaczęli strzelać do nich i do mnie. Nie zarwałam specjalnie, bo padłam na ziemię.
- Anyway, you die. Jakkolwiek inaczej, zginiesz. – mruknęłam do śmiejącego się Włocha. Jeden van zastawił mnie i jego.
- Diego, don’t kill her, we will take her. Diego, nie zabijaj jej, zabieramy ją.
Źrenice mi się skurczyły a Diego wraz z kolesiami wyszli z samochodu. Pobiegłam w prawo, ale tam też byli. Wszędzie. Meflocci wstał, otrzepał się i z uśmiechem mruknął.
- Grab her. Zbieraj ją.
Mimowolnie cofnęłam się, przestraszona, chyba od dawna nie znałam tego uczucia.
- I don’t think so. No nie sądzę. – mruknęłam, cofając się dalej. Przestałam się cofać, kiedy poczułam przeszkodę na drodze.
- Come here little one. Chodź maleńka. – ścisnął mnie za ramiona, podwinął nogi i pomimo mojego silnego szarpania się, powędrował do samochodu.
- Don’t be afraid. Diego is just serial rapist. Nie bój się. Diego jest tylko seryjnym gwałcicielem. – roześmiał się Giancarlo.
Wtedy zaczęłam jeszcze głośniej krzyczeć, a ten zatkał mi usta ręką.
Kiedy zapakowali mnie do samochodu, inne sługusy związały mnie, zakneblowały i założyły worek na głowę. Oczywiście, zaraz potem straciłam przytomność, pod skutkiem jakiegoś opium, którym w końcu handlują.

***

Obudziłam się w jakiejś ciemnej komórce, w której nieźle waliło ziemniakami. Nie obudził mnie żaden hałas, ani chłód, nawet przenikliwa wilgoć. Obudził mnie silny ból, wyraźnie dochodzący z lewej strony ciała. Zwijałam się jak ostatni kretyn w tej piwnicy, wiedząc, że żadna pomoc nie nadejdzie. W końcu wyczołgałam się do kąta. Ból był taki silny, że nawet to, że rozwaliłam sobie rękę o jakiś kawał druta, nie zrobił na mnie wrażenia. Pociłam się coraz bardziej i w pewnym momencie, z oczu popłynęły mi łzy. Chyba z bólu. Silnie zaciśnięte powrozy powodowały drętwienie moich stóp i dłoni, a worek na głowie utrudniał oddychanie. W pewnym momencie, udało mi się wstać, ale chyba tylko po to, aby dowiedzieć się, że stanęłam na zwiniętej i zdrętwiałej stopie. Przez jakąś jakby ścianę przebił się ból bliski łamania stopy i natychmiast upadłam. Myślałam jak bardzo uchrzaniłam rany i że zakażenie w tym wypadku to pewniak. Potem zemdlałam.
Obudziło mnie wiadro wody, wylane prosto w moją twarz. Ból nie ustawał, do tego dołączył się ból stopy. Po prostu czujesz, że żyjesz. W otwartych drzwiach widoczna była postać, która potraktowała mnie tym wiadrem. Dalej, stała jeszcze jedna, mniejsza posturą.
- Anche bella, non è vero? Całkiem ładna, no nie? – zwrócił się ten większy do tego mniejszego. Tak, gadajcie po włosku, bo ja po włosku to tylko „lasiate mi kantare” i „bordello militare”.
- Bello, fino a raggiungere le mani di dosso. Ładna, póki nie trafi w łapy… – mruknął.
- L'afferrò. Lo non credo che volontariamente mi perdono. Schwytał ją. I nie sądzę żeby ją dobrowolnie oddał. – odwrócił się do niego kpiąco.
- Meflocci probabilmente non lo permettono. Meflocci prawdopodobnie nie pozwoli mu. – dodał.
- Lo odia. Nienawidzi jej. – postukał się w głowę.
- Se Diego ha per farlo, allora dovranno offrire se stesso come un carnefice. Jeśli Diego ma to zrobic, wolę zaoferowac siebie jako kata. – założył ręce.
- Non avrei avuto il coraggio di ferire un tale creature piccole e fragili. Ja bym nie miał serca skrzywdzić jak małej i kruchej istoty. – odwrócił się do mnie.
- A quanto pare questo è un pezzo di un guerriero, ma si vede che è malato. To jest kawał wojownika, ale chyba jest chory. – spojrzał na mnie i ten drugi.
- O forse fa male qualcosa, e noi non lo sappiamo. Dopo tutto, non parlano. Może jest coś nie tak, a my nie wiemy. Przecież nie powie. – przekrzywił głowę. - Lo non so l'inglese. Ja nie mówię po angielsku
Mniejszy rozejrzał się po korytarzu i wszedł. Pochylił się nade mną.
- Are you okay? Wszystko w porządku?
Pokręciłam głową negując.
- Hai ragione. Masz rację. – zwrócił się do drugiego.
- You feel bad? You hurt anything? Źle się czujesz? Coś cię boli?[1] – przetarł moją twarz. - Stava piangendo. – odwrócił się. – Why are you crying? Dlaczego płaczesz?
- … wounds … it hurts... Rany… bolą…
- Hurt sue ferite. Vai a dire il capo di venire. Rany ją bolą, idź po szefa. – polecił. – Facile, piccolo. Spokojnie, mała.
Po kilku minutach, światło się zapaliło i do pokoju wszedł Meflocci.
- Che cosa è? Co jest? – zapytał lekceważąco Meflocci.
- Hurt sue ferite. Rany ją bolą. – mruknął mniejszy.
- Logico, perché l'abbiamo tirato fuori terapia intensive. Logiczne, wyrwaliśmy ją z OIOM’u. – machnął rękoma.
- Soffrire? Non c'è cuore alla testa di spinoso? Ma cierpieć? Nie masz serca dla takiej kruszyny? – odwrócił się do niego.
- Questo spinoso distrutto il mio viso e le gambe. Ta kruszyna zniszczyła mnie. – z pretensją rzucił obojgu.
Wszyscy spojrzeli się na mnie.
- Darle degli antidolorifici e mettere sulla sua cuccetta. Coprire una coperta. Daj jej jakieś leki przeciwbólowe i umieść na pryczy. Przykryć kocem. – złamał się Meflocci.
Kiedy się zabierali do podniesienia mnie z ziemi, Meflocci zatrzymał ich.
- No. Portami in qualche alloggio gratuito, perché ci sono alcune infezioni otterrà. È possibile rivolgersi al M. Non può vedere l'edificio. Nie. Zanieście do jakiegoś czystego pokoju, wiecie – zakażenia. Może do M. Ale nie może zobaczyć budynku.

***

Założyli mi worek na głowę i wyprowadzili z tej komory. Niedługo potem znalazłam się w pokoju, wyraźnie na strychu. Wszędzie były książki – medyczne, oraz cała szafa płyt dvd z musicalami. Przez starą firankę widać było wschodzące ponad chmurami słońce, a podłoga wydawała za każdym krokiem skrzypnięcie. Wyraźnie było też widać, że w tym pokoju dawno nikt nie mieszkał. Dalej poustawiane były jakieś portrety – tych samych osób, które były u Marion i Cesara.
Następnego dnia, z samego rana wszedł Meflocci. Usiadł na kilku książkach, przede mną.
- If you answer the questions, nothing will happen to you. Jeśli odpowiesz na pytania, nic ci się nie stanie. – powiedział cicho, składając ręce - Keep in perspective that we do not have the patience. Diego is like my weapon. It just happens because I have more questions to you, than to Ray. Miej to w perspektywie, że nie mamy cierpliwości. Diego jest moją bronią. To się dzieje dlatego, że mam więcej pytań do ciebie, niż do Ray’a.
- What if I don’t answer? A jeśli nie odpowiem? – podniosłam głowę.
- If you don’t answer any question, your first will be torture. Then blackmail. At the end - death. Jeśli nie odpowiesz na żadne z pytań, pierwsze będą tortury. Potem szantaż. A na końcu tego wszystkiego śmierć. – spojrzał na mnie - Torture is hard, yeah I know that you can stand it. But the blackmail, I can honestly say that I indulged the fantasy of Diego. I think the threat of death will not do for you then no impression, because you'll feel like a slut. I don’t want you to devote Diego, only because Ray would kill me for it and then I will definitely won’t get to Monique. So do not push me to that, I had to do.  Tortury są mocne, ta, wiem że wytrzymasz to. Ale szantaż, mogę powiedzieć że dam Diego puścić wodzę fantazji. Myślę że groźba śmierci nie zrobi po tym na tobie wrażenia, bo poczujesz się jak kurwa.. Nie chcę ciebie poświęcać Diegowi, tylko dlatego że Ray zabiłby mnie za to i potem na pewno nie dostałbym się do Monique.
- In that case, I can feel safe, so you neither kill me nor exile to rape. W takim wypadku, mogę czuć się bezpiecznie, bo ani mnie nie zabijesz, ani nie ześlesz na gwalt.  – parsknęłam.
- Uh-uh-ah. – pokręcił głową -  It’s not like that, ragazzi. To nie tak, dziewczyno.
- You’re different. Jesteś inny. – uśmiechnęłam sie szelmowsko.
- Only because of this. If you didn’t have anything to do with Monique, and only with the spy thing, I can assure you that I would have tortured you, I would have raped you and I'd kill you. Tylko dlatego. Jeśli nie miałabyś nic do czynienia z Monique i z powodu tej szpiegowskiej sprawki, mogę cię zapewnić że już bym ciebie torturował, gwałcił i zamierzał zabić.
- You’re funny. Jesteś śmieszny. – roześmiałam się.
- Don’t try to induce me because I showed it. I know that you like to provoke, get across of balance. First – where is Monique? Nie próbuj mnie kusić, dlatego że to pokazałem. Wiem że lubisz prowokować, wyprowadzać z równowagi. Pierwsze – gdzie jest Monique?
- How could I know? Skąd mogę wiedzieć? – zapytałam, rozkładajac ręce.
- I think you know it. Myślę że wiesz.
- Why? Dlaczego?
- Because you had something what was her. Dlatego że miałaś coś, co należało do niej.
- I might get it everywhere. Mogłam to dostać wszędzie.
- She gave it to you. Ona ci to dała.
- But, what was that? A co to było? – zapytałam zdziwiona.
- Canvas wipe. Płócienna chusteczka.
- I don’t remember that I had something like this. Nie przypominam sobie bym coś takiego miała.
- So she gave it to you, but you didn’t know about this. Więc ci to dała, ale nie wiedziałaś o tym.
- How? Jak? – zdziwiłam się jeszcze bardziej.
- How could I know, now?  Maybe you can tell it? Skąd mam to teraz wiedzieć? Może ty mi powiesz?
- No, because I don’t know? I don’t know how she is, I know only she is sister. Nie, bo nie wiem? Nie wiem co z nią, wiem tylko że jest siostrą.
- You are liar. You have seen her photos, a few years ago, when you were chasing me. And in real – in opera. You’ve lost in your lies. Jesteś kłamcą. Widziałaś jej zdjęcia, kilka lat temu, kiedy mnie ścigałaś. I w rzeczywistości – w operze. Zgubiłaś się w swoich kłamstwach.
- Bullshit. Gówno prawda. – mruknęłam. Rzeczywiście, pogubiłam się.
- Just true. You will tell it? Tylko prawda. Powiesz to?
- No, because I don’t… Nie, bo nie…
- Shut up. You know. I’m not doing this to do you harm, I try to find Monique, she’s my love. You know what is it. Zamknij się. Wiesz. Nie robię tego dlatego żeby robić ci krzywdę, staram się znaleźć moją miłość, Monique. Wiesz jak to jest. – spojrzał w okno.
- In real, I don’t know. Tak serio, to nie.
- Don’t tell that Ray never took care of you, didn’t hold your hand, no hugging, no kissing, not pampered. Nie gadaj że Ray nigdy nie trzymał ciebie za rękę, nie przytulał, nie całował, nie pieścił.
- One night, he did. Jednej nocy, owszem.
- Are you suggesting that you were the usual night ride? Czy ty próbujesz mi zasugerować że byłaś przejażdżką jednej nocy?
- Thanks to your mafia, I see him only once a year ... It was end of the questions? For what and what about we talking about? You want to know whether and how I made love with Ray, or you want to know that I was virgin this time? Dzięki twojej mafia, widzę go raz na rok. To już koniec pytań? Po co i o czym my w ogóle rozmawiamy? Chcesz wiedzieć kiedy i jak się kochałam z Ray’em albo chcesz wiedzieć że byłam wtedy dziewicą?
- I’ve lost the topic. So, we speak about it later. Now, second case – where is pendrive? Zgubiłem wątek. Pogadamy o tym później. Teraz, druga sprawa – gdzie jest pendrive?
- Still you’re funny. Nadal jesteś śmieszny.
- I know that you know. Wiem że wiesz.
- You mock me. I don’t  tell you, because I don’t remember! Kpisz sobie. Nie powiem ci, bo nie pamiętam!
- Why? Dlaczego?
- Because I leaved tips somewhere. Bo zostawiłam gdzieś wskazówki.
- Where are tips? Gdzie one są?
- In my pocket. W mojej kieszeni.
- Pocket of? Kieszeni…?
- Of my coat. Mojego płaszcza.
- Where it is? Gdzie to jest?
- In police department. Or CIA, FBI. Na komendzie policji. Albo CIA czy tam FBI.
- You gave it to them? Dałaś im to?
- No, they get it from accident near Alamo. The one who you’ve caused. Nie, mają to z wypadku niedaleko Alamo. Ten który sam spowodowałeś.
- So, Tell… Więc, powiedz…
- I don’t know where is Monique. Nie wiem gdzie jest Monique.
Zamknął się. Wreszcie.
- Tomorrow we will try next step. Jutro spróbujemy następnego kroku. – odrzekł i wyszedł…



[1] Błąd umyślny w tekście, Włoch mówił słabo po angielsku.

"It's hard to bear with no-one to love you you're goin' nowhere "

Pięć godzin od przywiezienia, pielęgniarka otrzymała wiadomość że kończą operację. Wraz z Raymondem ruszyła na korytarz przed blokiem. Tam go zostawiła, a sama weszła na blok. Właśnie z sali wyszedł lekarz którzy operował, pielęgniarka zagadała do niego, oboje spojrzeli  w rozmowie na Raymonda, następnie lekarz powiedział coś i pokręcił głową. Pielęgniarka natomiast zacisnęła wargi i wyszła. Naprzeciw jej wyszedł zaniepokojony Ray, który był przerażony tym co widział. Był niemal pewien, że nie udało się uratować ofiary wypadku. Pielęgniarka z niepewną miną zaczęła mówić.
- I’m so sorry, but we… Jest mi bardzo przykro, ale…
Raymond nie słuchał dalej. Po słowie ‘sorry’ podziękował i odszedł. Szedł z zaciśniętymi ustami i zmarszczonymi brwiami. Sprawiał wrażenie, jakby miał się za chwilę rozpłakać. W recepcji minął policję i zagubionego agenta, który chciał pobiec za wychodzącym Rayem, ale nie mógł, gdyż musiał się dowiedzieć, co jest z ofiarą wypadku. Vince wsiadł do samochodu, odetchnął ciężko. Spojrzał jeszcze raz na budynek szpitala i tym razem, całe emocje które w nim się zbierały, spowodowały spływ łez po szczupłych policzkach. Miał całe zeszklone oczy, napuchnięte od łez. Próbował pozbierać się przez całą drogę, jednak nic mu to nie dało. W mieszkaniu usiadł przy barze i złożył głowię we własne dłonie, niewyraźnie chlipiąc. Drżącą ręką sięgnął po szklankę, z trudem nalał sobie do niej wody, i starał się uspokoić. Spojrzał na swoje odbicie w srebrnej lodówce, po czym nie wytrzymał i cisnął szklanką prosto w nią i tym razem rozpłakał się na dobre.

Na następny dzień, do jego mieszkania zapukał listonosz. Drzwi otworzył wyraźnie niewyspany i zgorzkniały agent.
- Hello, Mr. Williams. Witam panie Williams.
- Hello Billy. What you have for me? Witaj Billy. Co masz dla mnie? – otarł opuchniętą i niewyspaną twarz.
- Box. Something’s happened? Paczkę. Coś się stało?
- No, nothing. I’ve just worked all night. Nie, nic. Tylko pracowałem całą noc. – skłamał z pełną premedytacją, podpisując odbiór.
Raymond podpisał się w stosownych dokumentach i zabrał paczkę. Postawił ją na stole. Był ciekaw, co to jest.
Nadawca: Komenda Policji w Oakland, Kalifornia.
W środku był czarny skórzany płaszcz, portfel, Beretta, zielono błękitny szalik, na widok którego Raymond się uśmiechnął, bo był to szal z domu na Phuket Beach. Oprócz tego były tam ubrania z wypadku.
Raymond najpierw zabrał się za dokładne przeszukanie portfela. W środku były i jego dokumenty i jej, parę stów polskich i amerykańskich, karty kredytowe. Nie było tam nic co mogłoby zwrócić uwagę agenta.
Potem ubrania z wypadku. W kieszeniach drobne, kilka nabojów do Beretty. Najciekawszy wydawał się być płaszcz. W jednej kieszeni znalazł potrzaskanego pendrive’a, w drugiej – chusteczkę. Chusteczkę która była podpisana „Monnie-Bonnie”. Raymond zorientował się, że ofiara wypadku, spotkała się gdzieś z Monique, jego siostrą.  Największą ciekawośc zwróciła wizytówka na której było napisane „Ca’s’e’y ;-P” Industries, a po drugiej stronie 1996 m.
Raymond wpisał w swoim komputerze ów napis, bez emotikony.
Szukaj Ca’s’e’y
Czy chodziło ci o Cashey?
Szukaj Cashey
Czy chodziło ci o Clashey?
Szukaj Clashey
Czy chodziło ci o Calshey?
Szukaj Calshey
Czy chodziło ci o Calshity?
Szukaj Calshity
Czy chodziło ci o Calstishy?
Po kilku godzinach czy-chodziło-ci-o Ray doszedł do sensownego wyniku:
Czy chodziło ci o Calstersky?
Zdumiony kliknął, bo ów link był aktywny.

A drukarka wypluła za chwilę stosowny dokument, czyli zlepek ostatnich informacji na temat przeróżnych Calsterskich. O ile większość z nich nie miała dla Raymonda żadnego związku ze sprawą, tak jego uwagę przykuł jeden jedyny Nicolas Calstersky. Oczywiście wraz z tym dane śledzące jego osobę.
Z dalszych kart wynika, że Calstersky codziennie odwiedza Philz Coffee w Civic Center.
Po kolejnej nieprzespanej nocy, Ray umówił się z Calsterskim i poszedł do Philz Coffee. Siedział tam aż do godziny drugiej po południu. Wtedy do jego ławki (umówionej) dosiadł się… Calstersky! Ten Calstersky który był na treningach we Wrocławiu. Ten sam.
- Hello. You … I know you… Witaj. Ty… Ja ciebie znam… - zaczął Calstersky.
- We don’t. Nie znamy się.– skończył szybko Raymond. – I’m trying to get to know something about your industries. Staram się dowiedzieć czegoś o twoim przemyśle.
- I had these, till I get to the army. Miałem taki, zanim poszedłem do wojska.
Ray pokazał wizytówkę.
- This is yours, it isn’t? To twoje, nie?
- It is, but Casey project has denied a few years ago. Tak, ale project Casey został anulowany kawał czasu temu.
- What was Casey Project? Czym był projekt Casey?
Calstersky rozejrzał się po kawiarni. Dosyć uważnie i kilka razy.
- The project was aimed at PCs and mobile tracking of suspects and criminals. It was not widely used in the police environment, it was an experimental project. Even established. Special Members participating in the program copied a few dozen memory sticks and asked, "asylum" for Casey. They had to be scientists, preferably soldiers, agents, mercenaries. Those with the best. They protect the program, and when will be needed - to transport the relevant departments. They were the best protection - if it got into the wrong hands, could harm almost everyone and especially to ruin the economy. You can find something for everyone. Projekt był wycelowany na śledzeniu komputerów i telefonów komórkowych kryminalistów i podejrzanych. Nie było to szeroko używane w środowisku policyjnym, bo był to projekt eksperymentalny. Nawet zalegalizowany. Specjalni członkowie uczestniczący w programie skopiowali [program] na całkiem sporo pendrive’ów, i zapytali o „azyl” dla Casey. Mieli być to naukowcy, najlepiej żołnierze, agenci, najemnicy. Ci z najlepszych. Ochraniają program, i kiedy jest potrzebny – dostarczają go do odpowiedniego oddziału. Byli oni najlepszą ochroną – jeśli dostanie się to w nieodpowiednie ręce, może zrobić krzywdę praktycznie wszystkim, szczególnie może zrujnować ekonomię. Na każdego coś znajdziesz.
- So, what’s happened after it? Więc, co się stało po tym?
- After a few years, many of the "trustees" destroyed the program, to have peace of mind. Once the leak occurred, and many criminals have access to the list of those who have it. The last person who had this program was one of the elite special forces soldiers, from small country. Po kilku latach wielu powierników zniszczyło program, dla świętego spokoju. Raz zdarzył się wyciek, i wielu kryminalistów miało dostęp do list osób które to [program] miały. Ostatnia osoba która miała ten program była jednym z elity sił specjalnych, z małego kraju.
- Poland. Polska.
- Exactly. Most of the program based on American and Italian mafia and drug cartels from South America, but they did not gain information about that person. The information gained only Mafioso. Dokładnie. Większość program bazowało na amerykańskiej i włoskiej mafii, oraz kartelach narkotykowych z południowej Ameryki, ale nie zdobyli oni informacji o tej osobie. Informacje te pozyskali tylko mafiozi.
- Meflocci and Cappano.
- That's right. He had a plug, there were rumors that used this for his girlfriend. I do not know who she was, perhaps something akin to someone from our forces. Got the data and poured it. I helped her, but one day - I swear – she had never return. Tak. Miał wtyczkę, powiadano że używał do tego swojej dziewczyny. Nie wiem kim była, prawdopodobnie kimś pokrewnym do kogoś z naszych sił. Miała dane i puściła farbę. Pomogłem jej ale któregoś dnia – przysięgam – nigdy nie wróciła.
- What does it mean? On the back? Co to znaczy? Na tyle? – powiedział o pendrivie.
- Probably – it’s place where this program is hidden. Prawdopodobnie to miejsce gdzie program został schowany.
- What does “m” means? Co znaczy “m”?
- In Poland, they have no miles, just meters. In shortened “m”. W Polsce, nie mają mil, tylko metry. W skrócie „m”.
- 1996 meters, but where? 1996 metrów, ale gdzie?
- It must be favorite place, or something like that. That, what have 1996 meters, or more. To musi być ulubione miejsce, albo coś w tym stylu. Coś, co ma 1996 metrów bądź więcej.
- Any ideas, what it could be? Jakieś pomysły, co to może być?
- Need to search bridges, parks, characteristic streets, such as Lombard Street or Golden Gate Park. Należałoby przeszukać mosty, parki, charakterystyczne ulice, jak Lombard Street, albo Park Golden Gate.
- Golden Gate. It will be there. Golden Gate. To będzie tam.
- Why do you think that? Czemu tak pan myśli?
- Personal observations. I’m very thankful. Własne obserwacje. Jestem bardzo wdzięczny.
- No problem, but  I know you from somewhere. Nie ma problemu, ale znam ciebie skądś.
- Of course, there was no conversation. Oczywiście, tej rozmowy nie było.
- Sure. I’ve one question to you. Jasne. Mam jedno pytanie do pana.
- Yes? Tak?
- Why you didn’t wait to wake up from coma this woman? Dlaczego pan nie poczekał aż ona się obudzi ze śpiączki?
Ray zbladł.
- But she is dead. Przecież nie żyje.

- Do you read newspapers? Czy czyta pan gazety?