- She
survived. Przeżyła. – oświadczył radośnie, pijąc herbatę. Ray z wrażenia upuścil
filiżankę i oparł się na kanapie, wbijając martwy wzrok w ich obojga.
- You… can you repeat? Możesz powtórzyć? – wymamrotał.
- Yes. She survived, but … uhm…
Let’s go to the hospital. Tak. Przeżyła, ale... ehm... jedźmy do szpitala.
Ray
energicznie wstał i pośpieszył ku drzwiom, ciągnąc za sobą Hewletta, który go
tu w końcu przywiózł. W windzie niemal nie zawrzeszczał Węgra, dlaczego nie
powiedział najnormalniej w życiu, że miała wypadek, a nie że nie żyje. Hewlett
ze śmiechem odparł, że wypadek byłby koniecznością spotkania się z nią, a na to
by nie przyjechał. Wtedy Ray zaczął się martwić, jak go przyjmie Ona. Bał się,
ze go odrzuci, ale … jeśli mówiła, że dalej go kocha, to chyba nie ma się czego
obawiać…
W szpitalu,
Ray cały czas nagabywał Hewletta, żeby iść szybciej, i w ogóle, że gdzie to,
sam tam prędzej pójdzie… w końcu znaleźli się na OIOM’ie. Ray stanął pod salą,
którą wskazał mu Hewlett i położył rękę na klamce. Nie będzie to trudna
rozmowa.
- Nah,
buddy, push it. No stary, pchnij. – uśmiechnął się…
- I’m afraid
that she… Boję się że ona... - zaczął jąkać się Ray, ale Hewlett nacisnął za niego. Ray stał w
drzwiach i zobaczył śpiącą Susannah. Leżała tam właściwie taki jakby to
powiedziała – zwłok, blady, kościsty, ale żywy. On początkowo się przeraził,
spoglądając na bladą twarz, zmienioną przez ten rok, w którym tak wiele złego
jej się stało. Złapał ją za rękę i zrobił to, o czym myślała w karetce. Mało co
się nie popłakał ponownie, Hewlett stał gdzieś w kącie, a do pokoju wszedł
lekarz, zaskoczony tym, co się dzieje.
- A to co za
jeden? – zapytał.
- Jej
kochaś. – parsknął ze śmiechem. – Przecież ci mówiłem że go sprowadzę.
- Tylko odsuń
go teraz, bo muszę ją obudzić, żeby się nie przeraziła że jej grzebię po
żyłach strzykawką, strzeli mi w pysk i nie wstanę.
- Ta. Buddy, doctor will vaccinate
her, would you stand back? Stary, lekarz musi zrobić jej zastrzyk, mógłbyś się odsunąć? – mruknął Hewlett.
Doktor
podszedł, do jeszcze ściskającego dłoń Ray’a, położył mu dłoń na ramieniu,
mówiąc ‘przepraszam’. W tej samej chwili Deszczu ocknęła się…
Ja piepszę,
mój łeb… co to za haluny mi dają, hehe, widzę Ray’a. Mam nadzieję, że potem
podpowiedzą mi, co to za towar.
- Deszcz,
będę cię kuł. – powiedział doktor.
- Tshahah,
dobra, ale ej, co to mi za ziele zapodaliście, bo mam przywidzenia.
- To nie są
przywidzenia. – dodał Hewlett, stojący pod ścianą, śmiejąc się.
Zirytowałam
się, i spojrzałam się na Raymonda który wbiwszy we mnie wzrok, wpatrywał mi się
prosto w oczy. Przemknął mi ten widok na lotnisku, jak patrzył na mnie, jak to
wtedy powiedziałam, sokolim wzrokiem. Wyciągnęłam rękę ku jego twarzy i
pomacałam, zwracając uwagę na policzki.
- Tseheh,
jak prawdziwy, idź do mam talent, albo Madame Tussauds, będziesz kleił z wosku, ja ci to mówię! – jęknęłam , wyrywając rękę doktorkowi i chciałam się
podnieść, aby go objąć, nawet już ku temu wywiesiłam ręce, lecz ból brzucha
mnie skutecznie powstrzymał, co doktorek skwitował, żebym nie szalała, bo mi
się szwy otworzą.
- You’re very pale. And cold. Jesteś strasznie blada. I zimna. –
wyszeptał.
Speszyłam
się i obejrzałam się na Douga.
- No co się
tak patrzysz? Jeszcze ci brakuje z 30% krwi w żyłach, to nie przecz, żeś nie
blada.
Doktorek w
tej chwili uśmiechnął się do Hewletta.
- Nic tylko, kurde, spodziewałam się jakiegoś ambitniejszego komplementu. - parsknęłam.
- Widzę, że
nawet okiem mierzysz ile krwi ma człowiek w sobie, he he. – mówił do niego, a
potem odwrócił się do mnie. – Gdybyśmy mieli większe zapasy twojej grupy
minusowej, to było by git.
- What’s
your blood type? Jaką masz grupę krwi? – zapytał mnie Ray, dosyć troskliwie.
- I don’t know. Nie wiem.
- What’s her blood type? Jaką ona ma grupę krwi? – zapytał
Douga. Ten się tylko uśmiechnął.
- 0 Rh -. I know what you meant. AB
absolutely won’t go. 0 Rh -. Wiem co chciałeś. AB absolutnie nie pójdzie.
Ray się
lekko uśmiechnął i zaczął chyba intensywnie myśleć, bo nic nie mówił.
- Don’t worry, she’s getting fluid
infusion. She will live, keep calm. Nie martw się, dostaje fluidy. Będzie żyła, bądź spokojny.
- Cicho tam
Niarad[1].
Jest chujowo, ale stabilnie. – zakręciłam kogucika na ręce, jak spiderman na
memie.
- Dobra, ja
was zostawiam. Buddy, you have hotel? Ziomek, masz hotel?
- No… I’ll… be there, I can,
Susannah? Nie... ja będę... tutaj, mogę?
- Sure. – parsknęłam. – If you want,
I can give you keys of my flat. Jasne. Jak chcesz, mogę dać ci klucze od mojego mieszkania.
- Hehe nie
możesz. – parsknął Hewlett. – Przecież ich nie masz, tylko Baśka.
- Oj już nie histeryzuj. Ray, if you
really want, you can sleep in my flat. Ray, jak naprawdę chcesz, możesz spać w moim mieszkaniu.
Gdy wszyscy
wyszli, Ray patrzył na mnie tak błagalnie, jakby krył znów coś w sobie.
- I wanted to try to help you, but…
your psychopathic eyes and words… I was scared. Chciałam spróbować ci pomóc, ale... twoje psychopatyczne oczy i słowa... Byłam przerażona.
- You're right. Yes, I had mental
ill, and I don’t deny it. I’m healthy now, and I… Hewlett told me that you’re
dead. Masz do tego prawo. Tak, byłem chory psychicznie, i nie przeczę temu. Teraz jestem zdrów i ja... Hewlett mi powiedział że nie żyjesz.
- Debil.
- So, I came there, but… Więc, przyjechałem tutaj, ale...
- If he won’t tell you it, you’ll …
? Jeśli tego by ci nie powiedział, to byś...?
- I was afraid, that you hate me. Bałem się że mnie nienawidzisz.
- I hate you, but I love you. I’m
twisted, I know, but honestly I love you. It’s your decision, that if will you
stay or not… Nienawidzę cię, ale cię kocham. Jestem pokręcona, wiem, ale szczerze cię kocham. To twoja decyzja czy zostaniesz, czy nie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz