Chanka

Chanka

wtorek, 7 października 2014

Here I am, once again I’m torn into pieces - can't deny it, can't pretend... just fuck up something done.

Po kilkunastu minutach przygotowano telewizor i puszczono film, przy mnie, świadkach i Randallu, oraz policji i delegowanych od żet wu. Wszystko się wyjaśniło, bo wszystko było dobrze widać. Siedziałam na sali, na zewnątrz zdegustowana jak Mckayla Maroney a wewnątrz jak Sasha Grey oglądająca swój debiut w branży1. Hewlett spytał czy wszystko okej na muniu, ja odparłam zdawkowo, że raczej tak i podwinęłam kolana na fotelu, przytulając się do nich. Tak, taki emowski zawis nad swoją nieudolną dolą. Randalla chyba zamkną, a ja siedziałam dalej, coraz bardziej osamotniana przez kolejnych mundurowych. W końcu zostałam sama jak pierdolony Chuck Noland w Castaway'u, na początku sali, a na końcu moralności. Było mi niedobrze. Cały czas. I tylko niechęć sprzątania po sobie w przypadku erupcji rzygów mnie powstrzymywała od tego czynu.

Zdawało mi się że nikogo tu nie ma.
W tej samej chwili ktoś oparł się nade mną jak Randall.
Ale to nie Randall. To Ray.
- He didn’t did you harm? Nie zrobił ci krzywdy? – zapytał, głaskając mnie po głowie.
Natychmiast obróciłam się i stanęłam na fotelu, przytulając go. Boże, w tej chwili nie pomyślałam w żadnym wypadku CO GDYBY ktoś to widział. Nie. Ściskałam to kochane cielsko, próbując nie ryczeć (bo ryczeć oficerowi nie przystoi), próbując zgasić emocje, no i nadal mając na uwadze to żeby się nie porzygać.
Kątem oka zobaczyłam zaciekawionego sytuacją Klimczuka, spoglądającego w naszą stronę. W tamtej chwili, miałam to kompletnie gdzieś. Niech mnie wywala. No niech mnie wypierdoli na podrapany, zbity ryj. Jebie mnie to. A przynajmniej w tej chwili.
- … he didn’t, but I was close to did harm to him… ...nie zrobił, ale ja byłam blisko zrobienia mu krzywdy … - mruknęłam zgrywając W-pytę-supermena.
- My little fighter. Mój mały wojownik. – szepnął, patrząc mi prosto w oczy, z uśmiechem, potem pocałował. Już widzę minę Kliczki. Taaa, to jest to. Nuta zażenowania i trochę wstydu, że siedzi tam i patrzy. Tak jakby siedział w szafie gdy jego córka uprawia seks.
- Let’s get outta here, my boss is sitting on the end of this room. He’s toungue-tied. Wynośmy się stąd, mój szef siedzi na końcu tego pokoju. Jest zażenowany.
- Right. Jasne.
Wyszliśmy z sali za rękę, i jaki cudowny traf był, (o kurwa!) że trafiliśmy na żandarmów prowadzących Randalla. Miny ich trzech były niesamowite, a ja dla wzmocnienia efektu, namiętnie pocałowałam Ray’a, który był zdumiony moim zachowaniem. No bo ja tak nie mam. No nie jestem ani wulkanem namiętności, ani wanną romantyzmu. Może trochę jestem niemą cipą. Nie mówię zawsze tego, co mi ślina na język przyniesie. Ale za to nie jestem zboczonym megakutasem jak Wenom. Trzeba znać złoty środek.
Z szyderczym uśmiechem spojrzałam się na udupionego przeze mnie Randalla, a żandarmi z rozdziawionymi koparami spojrzeli po sobie. Musiałam jeszcze wrócić do gabinetu po klucze, i po drodze spotkałam moich świadków, widząc nas oboje, uśmiechnęli się szeroko.
- Honey, why they are just smiling, not like everyone with eyes outta face? Kochanie, dlaczego oni tylko się uśmiechają, a nie jak wszyscy z oczami na wierzchu?
- Because they know, babe. Bo oni wiedzą, kotku.
Ray zmarszczył brwi i sam sobie przypomniał że powiedział Hewlettowi, co powiedział. Wzięłam kluczyki i wyszłam dziarsko z gabinetu.
- Okay, now don’t laugh because of my car. That’s not my failure. Okej, a teraz nie śmiej się z mojego samochodu. To nie ja nawaliłam.
Właśnie. Jak oboje zobaczyliśmy mój samochód w dziennym świetle, ja zrobiłam minę Not Bad, a Ray powstrzymując się od śmiechu, odwrócił się, zakrywając usta.
- Nie jest tak źle. – powiedziałam. – And you, my lovely villain, you had to not laugh. A ty, mój kochany zdrajco, miałeś się nie śmiać. – roześmiałam się, targając go za czuprynę.
- I’m sorry… (śmiech) but I didn’t know that you do paintings on your car. Przepraszam... ale nie wiedziałem że malujesz na swoim aucie.
- This car is love of my life. Like when you would dye your hair and get shitty tattoos on your all body. Ten samochód to miłość mojego życia. Tak jakbyś pofarbował sobie włosy I zrobił gówniane tatuaże na całym ciele. – wsiadłam do samochodu.
- Well, you know what I think? Love of your life must be only one, I’m very jealous… Ech, wiesz co myślę? Miłość twojego życia musi być tylko jedna, jestem zazdrosny...
- You require more time, than he. Wymagasz więcej czasu niż on.
- Rather it. Raczej to.
- It’s he. Chevrolet Camaro, masculine. Be careful of glass. To on. Chevrolet Camato, rodzaj męski. Uważaj na szkło.
- Sure. What you did last night, that it… sorry, he is painted and punched? Jasne. Co robiłaś poprzedniej nocy, że to... przepraszam – on jest pomalowany I stuknięty?
- I wanna know, too. Też bym chciała wiedzieć.
- Oooh, honey, bad truth – alcohol? Oj, kochana, brzydka prawda – alkohol?
- If only. Gdyby tylko.
Ray popatrzył na mnie zdumiony i wesoła mina zmieniła się na posępną i zdenerwowaną.
- Drugs, again? Znowu narkotyki? – zapytał, ukrywając chyba swoją wściekłość. Bardzo udanie, jak widzę.
- Oh, it was laaast tiiime. Oj to był ostatni raz. – jęknęłam. – But there’s worse truth. Ale jest coś gorszego.
- I’m listening, like on confession. Słucham, jak na spowiedzi.
Spojrzałam się na Ray’a i znów na drogę.
- You know, what cocaine does with people. Wiesz co kokaina robi z ludzi.
- I know. Very stupid. Wiem. Bardzo głupich (ludzi).
Spojrzałam się znów na Ray’a, lekko zezłoszczona.
- Okay, let it be, stupid. But it makes people … more confident. Dobra, niech będzie, głupich. Ale sprawia że ludzie są... bardziej pewni siebie.
- Yes. And? Tak. I?
- This Randall was picking up me, and I don’t remember what it was. He gave me… Ten Randall mnie podrywał a ja nie pamiętam co to było. Dał mi...
- That I know. And there’s the point, why you shouldn’t and better – can’t take drugs. It’s on your laundry list, to do. To wiem. I to powód dlaczego nie powinnaś I lepiej – nie możesz ćpać. To jest na twojej litanii.
- So, what you did of your laundry list? No to co zrobiłeś ze swojej litanii?
- I’ve resigned of CIA. Zrezygnowałem z CIA.
(bulszit, to nie ludzie rezygnują z CIA, to CIA rezygnuje z nich, hehe)
- Well, it was very important, and… No, to było bardzo ważne, I...
- And what you did from your laundry list? A ty co zrobiłaś ze swojej litanii?
- … I’m trying not to smoke… not too much. Staram się nie palić... za dużo.
Ray spojrzał na mnie z politowaniem.
- I understand that you are going home with me, right? Rozumiem że wracasz do domu ze mną, tak?
- Yes. Tak.
- And you wanna me to stay, right? I chcesz żebym został, tak?
- Right. Tak.
- How long you want to? Jak długo?
Spojrzałam się na Raya jakby tym pytaniem chciał wymusić na mnie obrzydliwie wazeliniarską i romantyczną postawę „CHCĘ ZOSTAĆ Z TOBĄ DO KOŃCA MEGO ŻYWOTA, MÓJ TY ROMEŁO”.
- Till I won’t get bored with you. Dopóki się tobą nie znudzę. – zaśmiałam się. Jestem pokładem gówna, a nie romantycznych motylków.
- So, you will have short course of not taking drugs, you know? No, to będziesz miała krótki kurs nie-brania narkotyków, wiesz?
Weszliśmy do mieszkania.
- Where you have your little arsenal… huh? No to gdzie jest twój mały arsenał, hę?
Podeszłam do fototapety z muzykami i odkleiłam twarz Rogera Watersa. Tam znajdowała się dziura, w ramie, gdzie przechowywałam to, czego nikt oprócz mnie, nie miał prawa znaleźć.
- Take these all. Bierz te wszystkie.
Wyjęłam garśc koki.
- That’s all? To wszystko?
Wyjęłam dwa blistry lsd.
- Are you sure? Jesteś pewna?
Ściągnęłam cały obraz i wytrząsnęłam całość z ram. Następnie wszystko pozbierałam, w miarę możliwości.
- Where’s your bathroom? Gdzie jest twoja łazienka?
Palcem wskazałam drzwi do łazienki.
- Come with me. Chodź ze mną.
Oboje nachyliliśmy się nad muszlą.
- You know, what to do. Wiesz co robić. – spojrzał na mnie wymownie.
Z łezką w oku wyrzuciłam mój dobytek… Ray objął mnie z tyłu i położył głowę na moim ramieniu.
- Well, that’s love, honey. Throw something what you like, for somebody that you love. No, to to jest miłość kotku. Rzuć coś co lubisz, dla kogoś kogo kochasz.
- Please, stop this talking, antiterrorist. No proszę, przestań gadać antyterrorysto. – warknęłam, odwracając się do rozbawionego Raya.
- Antiterrorist? Antyterrorysto? – odparł, śmiejąc się. – Be my terrorist, please… Bądź moim terrorystą, proszę. - dotknął moich ust.
- Cuff me, del tigre.



1 W branży porno rzecz jasna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz