Chanka

Chanka

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Imagine all the people, living for today... ahaaaaa hahahaaaaa...

Drugiego dnia siedziałam już jako dyżurny opatrywacz sama, bo reszta poszła pomóc przy jakimś tam rozpakowywaniu zaopatrzenia. Miałam dużo czasu na zastanowienie się, kim był ten facet, co mi znajomo wygląda, gdy w pewnym momencie wbił do namiotu nieco przestraszony żołnierz z tamtego oddziału. Jak mnie zobaczył, to tylko się uśmiechnął i mruknął – o proszę, niedoszła żeniaczka Karlika. Zrobiłam minę jakby mnie ktoś tym skrzywdził i zapytałam, co jest.
- Oj, przepychaliśmy się z chłopakami i wleciałem na pęk drutu, tyle z tego wyszło, że pokaleczyłem się o tu z tyłu na barku, z boku i drasnąłem się na brzuchu… zresztą widać, krew leci.
- Siadaj. – wstałam, idąc po opatrunki i coś do dezynfekcji.
- Pani jest trochę zbyt rosła na sanitariuszkę, albo mi się zdaje, albo pani jest tu za karę, taką ma pani minę. – roześmiał się.
- W rzeczy samej, w rzeczy samej. – westchnęłam, wracając. – Nie żeby coś, ale musisz kolego zdjąć koszulkę.
- Kurczę przed taką laską, to ja się wstydzę. – parsknął.
- Nie ma czego. Nie każę ściągać spodni przecież. – uśmiechnęłam się.
- O nie, co za cios! – zaczął się śmiać. – Nie dość że ładna, to jeszcze zabawna. – uśmiechał się.
- Proszę mnie nie podrywać. – mrugnęłam okiem.
- A to przepraszam, nie chcę dostać od męża. – śmiał się dalej.
- Nie o to chodzi… - śmiałam się. – Ściągaj panie.
- Mówi pani jak mój dowódca! Też tak samo, gadaj pan, przynieś panie, panie, gdzie są pana zasady? Kurczę, chyba to jakaś gwara.
Zmierzyłam go wzrokiem.
- Dobrze już ściągam. – posłusznie wypełnił rozkaz.
Kurczę, nawet nie wiedziałam, że robota sanitariuszki może być taka fajna jak mizianie wacikiem po plecach umięśnionego faceta. Teraz plecy, a potem jeszcze boczek i brzusio. Co za medyczna Kamasutra! J
Chyba dlatego tak cenią te służbę zdrowia.
- Dobra, plecy są załatwione. Bolało?
- Troszeczkę… chociaż, nie, tak w ogóle to nie.
- Tak, tak. – mruknęłam. – Proszę się położyć.
- Dobrze to brzmi. – spojrzał się na mnie i mrugnął okiem.
- Proszę sobie nie wyobrażać. – roześmiałam się i nachyliłam do jego twarzy. – Jakbym chciała tego, o czym pan myśli, to dawno bym pana rzuciła na leżankę. – wyszeptałam. – Ale tego nie zrobiłam! – podniosłam głos.
- Byłoby niewątpliwie przyjemnie. – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- A tak na marginesie… - zaczęłam, dezynfekując bok. – wy jesteście od tych pali, tak?
- Tak, o widziałem, jak się pani na nas łakomie patrzyła. – zadrżał brwiami.
- No dobrze, może i tak. Jak się nazywa wasz dowódca?
- A chce mu pani kablować? – zapytał całkiem poważnie.
- Nie, po prostu zdaje mi się, że go znam. – odparłam, przechodząc do brzucha. Ten syknął, i chrząknął.
- A takie informacje nie są za darmo. – spojrzał gdzieś niewinnie w sufit.
- No nie. – uśmiechnęłam się. – A za co? – docisnęłam wacik, aby wody więcej spłynęło.
- Ałł… specjalnie tak, huhm? Nieładnie. To będzie kosztować… buziaka tak na dobry początek. – wskazał palcem swój policzek.
- Bez możliwości targowania? – wybuchnęłam śmiechem.
- Jak pani chce się targować, to ja będę podwyższał stawkę. W dół, jeśli pani wie, o czym myślę. – znów zboczenie się na mnie popatrzył.
- No dobrze, mały żołnierzyku, masz. – i spełniłam jego prośbę. – A teraz mów.
- Achh… no więc tak. Moim dowódcą jest zasłużony były radiotelegrafista, przekwalifikowany na komandosa porucznik Jakub Rawiński.
Odłożyłam waciki i opatrzyłam rany w ekspresowym tempie.
- To będzie wszystko. Dziękuję. – odparłam, siedząc na stołku, gapiąc się ślepo w powietrze.
- To ja dziękuję. – uśmiechnął się, ubierając się. – Do widzenia!
- Raczej lepiej dla ciebie byś często tu nie bywał. – parsknęłam bezwiednie. W dalszym ciągu myślałam o tym, czy to jest jakaś zbieżność nazwisk, no ale to jest niezbyt możliwe, no bo inaczej bym go nie poznała, nieprawda?
Wstałam i zaczęłam szukać u siebie w kurtce chociażby jednego starego papierosa. Choćby zwietrzałego. Niestety nie udało się…

Gdy ekipa wróciła, Kacha zobaczyła, że jakaś blada jestem, i może lepiej, żebym się przewietrzyła. Tak też zrobiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz