- Tak, masz
rację. Wydaje ci się!
- NO PANI
MAJOR! – burknął. – Myślałem że będzie rozmowa na poziomie.
- Wiesz,
jakbym chciała szukać Twojego poziomu, to na pewno bym musiała wyskoczyć z tego
samolotu. Obiektywnie
rzecz biorąc, percepcja mojej mentalności, nie obliguje do dalszej konwersacji
z tobą patrząc przez pryzmat wizualnych aspektów tej kwestii. Dziękuję. –
odwróciłam się do okna.
- Oj pani,
jak jakiś król… - przekrzywił się.
- Pewnie.
Powiedział – władca kurzu – tak zwany TUMAN. – odparłam lekceważąco.
- Wie pani
co? Pani jest strasznie naiwna, bo myśli pani, że ja panią podrywam. –
uśmiechnął się.
- Ty jesteś
za to strasznie głupi, bo pewnie oglądasz pornosy do końca, myśląc że będzie
ślub. I już się tak nie podniecaj, rozmowa to nie seks. – zadrżałam brwią.
- W takich
kategoriach myślimy, nie? – reszta coraz uważniej zaczęła się przysłuchiwać.
- Weź pan
przestań, bo mi cukier w krwi spada. Łeb masz jak sklep. Tylko półki puste. –
zgasiłam.
-
Podświadomie mnie pragniesz, a co! Powiedz to! – klasnął w ręce.
- Tak, ochh…
zrób mi tę przyjemność, pragnę cię… -
zaczęłam pociągać głosem - …mieć w dużej odległości od siebie. – wyrecytowałam
sztywno. – Wypierdalaj złamasie.
- O… -
urwał.
- Ci! Cisza.
Emocje OPADŁY? Nie męcz się tak, bo ci się zęby spocą. Idź do parku sufit
malować.
- Czyżewski
zamknij ryj do cholery, słabego kompana do rozmowy sobie znalazłeś! – ryknął
gościu z tyłu. – Nie Descyk?
- Nio kulwa!
– parsknęłam, śmiejąc się.
Rumor jaki
powstał po tym zdaniu, musiał uspokoić ich dowódca.
-
Przepraszam majorze, tak myślałem, żeby ich tu nie usadzać, ale napierali na
mnie jak stado podstawówki na samochód z lodami.
- No,
Czyżewski knucie, teraz sobie zapamiętam twoje nazwisko!
- Imię też!
Wie major po co?
- Nie licz
na to, jeśli umiesz liczyć, pomiocie podsklepowej inteligencji. Jesteś taki okropny, że do ciebie nawet bumerang by
nie wrócił.
Wszyscy
powrócili do stanu z przed chwili. Sama parsknęłam, nie wiedząc że takie
pokłady riposty drzemią w mojej głowie.
- Dobra,
szeregowy Czyżyk idzie na przód bo pajacuje. I reszta nie podskakiwać majorowi!
- Tak jest!
- Ja i tak
idę spać…
- To dobranoc!
– odparł Czyżewski odchodząc.
- TY MI
KURWA NIE BĘDZIESZ MÓWIŁ CO JEST DOBRE A CO ZŁE. – burknęłam, mrugając okiem.
Obudziłam
się na czas, chociaż informowano mnie wcześniej że jest międzylądowanie w
Kandaharze. Na Kandahar się nie obudziłam, za to na Ghazni już tak.
Wysiadłam
dumnie z samolotu, pewna że zaraz znajdzie się jakaś robótka dla mnie, ale nie
w sanitariacie. Liczę na co najmniej nauczanie tępych chujów!
Stanęłam na
zbiórce i otrzymałam kopertę. W środku był klucz do baraku i polecenie.
„Służba
pomocnicza na oddziale szpitalno-ratunkowym 22UN bez możliwości alarmowego
udziału w akcji specjalistycznej spowodowana złym stanem zdrowia w.w.
Żołnierza”
Zagryzłam
mocno zęby i z tego samego miejsca ruszyłam do szefa kontengentu. Po drodze
musiałam przejść bramkę w postaci adiutanta pana Gienerała, i dopiero z wyższym
uzasadnieniem, udało mi się dostać na audiencję do wyżej wymienionego.
Weszłam jak
Rambo do gabinetu i nie szczędząc sobie powagi i zaciętości, cisnęłam papierek
na biurko z pytaniem – zdaniem oznajmującym – co to jest.
- Jak to co?
Żołnierzu, było napisane w podaniu sanitariat? Było. O czym mowa?
- Dlaczego
ja mam pracować na oddziale. Nie mogę robić czegoś bardziej pożytecznego?
- Praca jako
sanitariuszka jest bardzo pożyteczną pracą, proszę mi uwierzyć.
- Tak, tylko
ja się do tego nie nadaję. – odparłam w pełni spokojnie.
- Ja wiem. –
położył mi dłoń na ramieniu. – Wiem, że akurat Twoją naturą majorze jest
nadstawianie dupy za każdego na polu walki, ale nie mogę. To jest zlecenie z
góry i bynajmniej nie z polecenia pana Franciszka. To ktoś jeszcze wyżej, i ja
tego nie zmienię. Proszę się udać do właściwego dla pani oddziału i wdrożyć się.
- Tsa na
pewno. – mruknęłam zabierając kartkę. – Żegnam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz