- No… dobra
wódka. W tym to masz gust zajebisty, nie powiem. – uśmiechnęła się. – Ale do
rzeczy. Przede wszystkim, zabrał swoje rzeczy?
- Tak, nawet
swój fortepian. Ale to musiało być strasznie niedawno, bo dozorca mi opowiadał
cyrk z wynoszeniem tego fortepianu. W każdym razie się wyniósł i nawet zostawił
po sobie porządek. To Nawet nie w moim stylu, wiesz?
- Taa. A ja
mam dla ciebie propozycję - zmień
mieszkanie…
- No chyba
nie. – zdębiałam. – Aż tak radykalne musza być te zmiany?
- Tak.
- No… ale…
- Masz hajsu
w ciul, jeśli dobrze pamiętam… ta?
- No jasne,
i drugi dom. Mam to wszystko sprzedać?
- No, i
jeszcze samochód.
- O nie. Nein, nein, nein, nein,
nein. To moja miłość.
- No, to
samochód odpuścimy. Zapisz na karteczce, o tu: znaleźć firmę do przeprowadzek.
A teraz wstawimy ogłoszenie na Internety, bierz aparat i rób zdjęcia… ale bez
tej wódki, okej? Póki jest porządek.
Wstałam,
sięgając po podany mi aparat i poszłam robić zdjęcia, zastanawiając się, co mi
jeszcze zleci.
- Rób te
zdjęcia, ooo dobrze, chatka wypas, pełne wyposażenie… hm, a może je po prostu
wynająć, byś miała hajsu w huk i jeszcze więcej? Dobra, wynajmujemy… i dom i
mieszkanie, dom później, najpierw mieszkanie.
- Nie
sądzisz, że to zbyt pochopne?
- Absolutnie
nie. Już mam firmę od przeprowadzek, zapiszę sobie numery… hmm… okeeej. Mam. A
teraz chodź tu z tym aparatem, wrzuć zdjęcia, i zaraz poszukamy ci domku. Ile
masz do dyspozycji teraz, w banku?
- No… tak na
oko, to z 800 tysiów najmniej.
- Za 500
znajdziemy dobrą chatę. Ty konia tamtego jeszcze masz?
- No cały
czas na utrzymaniu, ale oddałam w dzierżawę, bo nie mam dla niego czasu,
znaczy… nie miałam, teraz to bym miała. Dzierżawa ważna jest jeszcze pół roku.
- Ile ten
twój konio wart?
- Nie
sprzedam konia, jak i samochodu.
- Ile jest
wart? Cały z tymi swoimi akcesoriami.
- No 50
tysi. – jęknęłam.
Baśka
odwróciła się na mnie z wielkimi oczami.
- Dałaś 50
tysięcy za zwykłą chabetę?
- Nie, nie
50, tylko 70, a po za tym to jest wybitny ogier skokowy sprowadzany z Holandii
na moje życzenie, jego ojcem jest koń który zdobył medal na Igrzyskach a matka
to mistrzyni Europy w skokach, więc jest wart swojej ceny! – burknęłam. – A
gościo co go ode mnie dzierżawi jeździ z nim na Mistrzostwa Polski co roku i
zajmuje czołowe lokaty.
- Zarabiasz
coś na tym?
- No Jacha,
że tak! Płaci mi 3 tysiące za miesiąc i jeszcze daje ponad tysiak na opłacenie
boksu.
- Chyba
kupię sobie konia… nieważne. Gdzie ten twój koń stoi? W sensie w jakiej stajni?
- Stoi w
takiej dużej stadninie na północnej wylotówce. Uprzedzając twoje pytanie – tak,
chcę być niedaleko.
- Dobra, ooo
patrz – energooszczędne chatki, w porządku cena, 155 metrów. Może być?
- Tylko, że
są w budowie chyba.
- Nieee.
Patrz, są zdjęcia z reala.
- A są z
Tesco?
Popatrzyła
na mnie z takim kpiącym uśmiechem.
- Coraz
lepsze masz te suchary. Enyłej, może być?
- No niech
będzie, pokaż ten projekto.
- No to
napiszemy do właściciela, czy tam dewelopera, że chcemy te chatkę. Widzisz jak
prosto?
- No tak.
Ale to tak można, w jeden wieczór, nagle sprzedać chatę?
Baśka
klapnęła laptopem.
-
Dziewczyno, weź się w garść! Zjebałaś sobie tym łachmaniarzem życie! Chcesz to
rozpamiętywać, czy kurde co? Odetnij się od czegokolwiek, co miałoby ci o nim
przypominać! Dlatego to wszystko sprzedajemy.
- Masz w tym
trochę racji, ale wolałabym…
- Chcesz się
odciąć?!
- No chcę.
- To wiesz,
co masz robić? Siadaj tu, i zaraz się zabieramy, co trzeba w tym domu dostawić.
Na pewno meble – jedziesz.
- Gdzie?
- DESZCZU,
CHOLERA, GDZIE TA TWOJA BŁYSKOTLIWOŚĆ?! Chodzi mi o to, żebyś powiedziała, co
chcesz mieć w chacie.
- Łóżko.
- Tego się
domyślałam, że to pierwsze powiesz. Zaczynamy od sypialni, okej, dalej.
I
wymieniałam wszystko, co miałam w tej chwili w domu. Zapisałyśmy wielką listę
zakupów, przejrzałyśmy oferty sklepów, parę rzeczy było nawet ładnych. I kiedy
już nam butla leciała w połowie, Baśka stwierdziła, że na koniec strzelimy
formata. Weszła na dysk, a tam mnóstwo zdjęć… takich ładnych i tych mniej
grzecznych. Gdy natknęła się na zdjęcia panów z CIA, a właściwie do nich
należących, spłonęła burakiem i zapytała, co to za porno trzymam na komputerze.
Gdy jej objaśniłam, że to ja, kiwnęła głową, próbując się nie śmiać. Dodała
tylko, że leżę jak kłoda, a przynajmniej na tym zdjęciu.
- Ej no
sory, a co miałam robić? Wierzgać nogami? – zapytałam, śmiejąc się z ironią.
- Nie dziwię
się że wziął nad tobą władzę, skoro ty mu się oddawałaś w całości w łóżku, to i
pewnie na co dzień. Robił z tobą co chciał widzę. – parsknęła, śmiejąc się i
oglądając zdjęcia.
- Może i
robił, nie usuwaj zdjęć, Wenom pewnie chciałby taki smakowity kąsek zobaczyć.
- Ta, jakby
to był film, to mógłby sobie przy nim zwalić.
Zamilkłam ze
uśmiechem na twarzy i Baśka na to ryknęła ze śmiechem.
- Ty masz
fiiiilm!!!!
- No. –
uśmiechnęłam się.
- Odpalaj!
Odpalaj!
- Przecież
ty masz swoje porno prywatne w domu i do tego legalne.
- Ale ja
lubię oglądać czyyyyjeś, no daaaaaj…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz