Chanka

Chanka

piątek, 5 grudnia 2014

"Gimme gimme gimme a man after midnight! Won't somebody help me chase these shadows away?"

- No… dobra wódka. W tym to masz gust zajebisty, nie powiem. – uśmiechnęła się. – Ale do rzeczy. Przede wszystkim, zabrał swoje rzeczy?
- Tak, nawet swój fortepian. Ale to musiało być strasznie niedawno, bo dozorca mi opowiadał cyrk z wynoszeniem tego fortepianu. W każdym razie się wyniósł i nawet zostawił po sobie porządek. To Nawet nie w moim stylu, wiesz?
- Taa. A ja mam dla ciebie propozycję -  zmień mieszkanie…
- No chyba nie. – zdębiałam. – Aż tak radykalne musza być te zmiany?
- Tak.
- No… ale…
- Masz hajsu w ciul, jeśli dobrze pamiętam… ta?
- No jasne, i drugi dom. Mam to wszystko sprzedać?
- No, i jeszcze samochód.
- O nie. Nein, nein, nein, nein, nein. To moja miłość.
- No, to samochód odpuścimy. Zapisz na karteczce, o tu: znaleźć firmę do przeprowadzek. A teraz wstawimy ogłoszenie na Internety, bierz aparat i rób zdjęcia… ale bez tej wódki, okej? Póki jest porządek.
Wstałam, sięgając po podany mi aparat i poszłam robić zdjęcia, zastanawiając się, co mi jeszcze zleci.
- Rób te zdjęcia, ooo dobrze, chatka wypas, pełne wyposażenie… hm, a może je po prostu wynająć, byś miała hajsu w huk i jeszcze więcej? Dobra, wynajmujemy… i dom i mieszkanie, dom później, najpierw mieszkanie.
- Nie sądzisz, że to zbyt pochopne?
- Absolutnie nie. Już mam firmę od przeprowadzek, zapiszę sobie numery… hmm… okeeej. Mam. A teraz chodź tu z tym aparatem, wrzuć zdjęcia, i zaraz poszukamy ci domku. Ile masz do dyspozycji teraz, w banku?
- No… tak na oko, to z 800 tysiów najmniej.
- Za 500 znajdziemy dobrą chatę. Ty konia tamtego jeszcze masz?
- No cały czas na utrzymaniu, ale oddałam w dzierżawę, bo nie mam dla niego czasu, znaczy… nie miałam, teraz to bym miała. Dzierżawa ważna jest jeszcze pół roku.
- Ile ten twój konio wart?
- Nie sprzedam konia, jak i samochodu.
- Ile jest wart? Cały z tymi swoimi akcesoriami.
- No 50 tysi. – jęknęłam.
Baśka odwróciła się na mnie z wielkimi oczami.
- Dałaś 50 tysięcy za zwykłą chabetę?
- Nie, nie 50, tylko 70, a po za tym to jest wybitny ogier skokowy sprowadzany z Holandii na moje życzenie, jego ojcem jest koń który zdobył medal na Igrzyskach a matka to mistrzyni Europy w skokach, więc jest wart swojej ceny! – burknęłam. – A gościo co go ode mnie dzierżawi jeździ z nim na Mistrzostwa Polski co roku i zajmuje czołowe lokaty.
- Zarabiasz coś na tym?
- No Jacha, że tak! Płaci mi 3 tysiące za miesiąc i jeszcze daje ponad tysiak na opłacenie boksu.
- Chyba kupię sobie konia… nieważne. Gdzie ten twój koń stoi? W sensie w jakiej stajni?
- Stoi w takiej dużej stadninie na północnej wylotówce. Uprzedzając twoje pytanie – tak, chcę być niedaleko.
- Dobra, ooo patrz – energooszczędne chatki, w porządku cena, 155 metrów. Może być?
- Tylko, że są w budowie chyba.
- Nieee. Patrz, są zdjęcia z reala.
- A są z Tesco?
Popatrzyła na mnie z takim kpiącym uśmiechem.
- Coraz lepsze masz te suchary. Enyłej, może być?
- No niech będzie, pokaż ten projekto.
- No to napiszemy do właściciela, czy tam dewelopera, że chcemy te chatkę. Widzisz jak prosto?
- No tak. Ale to tak można, w jeden wieczór, nagle sprzedać chatę?
Baśka klapnęła laptopem.
- Dziewczyno, weź się w garść! Zjebałaś sobie tym łachmaniarzem życie! Chcesz to rozpamiętywać, czy kurde co? Odetnij się od czegokolwiek, co miałoby ci o nim przypominać! Dlatego to wszystko sprzedajemy.
- Masz w tym trochę racji, ale wolałabym…
- Chcesz się odciąć?!
- No chcę.
- To wiesz, co masz robić? Siadaj tu, i zaraz się zabieramy, co trzeba w tym domu dostawić. Na pewno meble – jedziesz.
- Gdzie?
- DESZCZU, CHOLERA, GDZIE TA TWOJA BŁYSKOTLIWOŚĆ?! Chodzi mi o to, żebyś powiedziała, co chcesz mieć w chacie.
- Łóżko.
- Tego się domyślałam, że to pierwsze powiesz. Zaczynamy od sypialni, okej, dalej.
I wymieniałam wszystko, co miałam w tej chwili w domu. Zapisałyśmy wielką listę zakupów, przejrzałyśmy oferty sklepów, parę rzeczy było nawet ładnych. I kiedy już nam butla leciała w połowie, Baśka stwierdziła, że na koniec strzelimy formata. Weszła na dysk, a tam mnóstwo zdjęć… takich ładnych i tych mniej grzecznych. Gdy natknęła się na zdjęcia panów z CIA, a właściwie do nich należących, spłonęła burakiem i zapytała, co to za porno trzymam na komputerze. Gdy jej objaśniłam, że to ja, kiwnęła głową, próbując się nie śmiać. Dodała tylko, że leżę jak kłoda, a przynajmniej na tym zdjęciu.
- Ej no sory, a co miałam robić? Wierzgać nogami? – zapytałam, śmiejąc się z ironią.
- Nie dziwię się że wziął nad tobą władzę, skoro ty mu się oddawałaś w całości w łóżku, to i pewnie na co dzień. Robił z tobą co chciał widzę. – parsknęła, śmiejąc się i oglądając zdjęcia.
- Może i robił, nie usuwaj zdjęć, Wenom pewnie chciałby taki smakowity kąsek zobaczyć.
- Ta, jakby to był film, to mógłby sobie przy nim zwalić.
Zamilkłam ze uśmiechem na twarzy i Baśka na to ryknęła ze śmiechem.
- Ty masz fiiiilm!!!!
- No. – uśmiechnęłam się.
- Odpalaj! Odpalaj!
- Przecież ty masz swoje porno prywatne w domu i do tego legalne.

- Ale ja lubię oglądać czyyyyjeś, no daaaaaj…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz