Chanka

Chanka

wtorek, 3 czerwca 2014

"So why waste time with other guys when you can have mine? I ain't asking for no sacrifice. Baby, your friends do not need to know"

- Okay, AP is the best thing I’ve ever seen. Miss, can you tell me something about landing? Okej, autopilot to najlepsza rzecz jaką w życiu widziałem. Panienko, możesz mi powiedzieć coś na temat lądowania?
- Everything. Turn radio on, connect with tower, or land somewhere on grass. Wszystko. Włącz radio, skontaktuj się z wieżą, albo ląduj gdzieś na trawie.
- Grass please. Trawę poproszę. – odparł Butch.
- All right. You see this field? Dobra, widzisz to pole?
- Yes. Tak.
- It’s corn. It could be. Turn off engines. To kukurydza. Może być. Wyłącz silniki.
- What? Co?
- Turn of engines, meh. Like that. Wyłącz silniki, ech. Tak. – pociągnęłam za przepustnicę. Let’s go!
- Oh my Gosh. O mój Boże. – mruknął Jules. – Total madness! Totalne szaleństwo!
- Easy come, easy go! Little high, little low! Łatwo przyszło, łatwo poszło! Trochę wzlotów, trochę upadków!  – krzyknęłam. – It’s going faster and lower… lower, lower. Too slow. Try do stairs. To idzie szybciej i niżej… niżej, niżej. Za wolno. Spróbuj zrobić schody.
- What the fucking stairs? Jakie znowu kurwa schody? – zapytał, krzycząc z przerażeniem Butch.

- Like that. Takie. – opuściłam wolant i wróciłam, powtórzyłam kilka razy.
- Shit, shit, shit, shit! Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa! – krzyczał Jules. – We are going to die! Umrzemy!
- Another one bites the… corn. Well, well it’s closer… closer, yeah! Gear down! A reszta gryzie… kukurydzę. No, no, jest bliżej… bliżej, tak! Podwozie na dół!
- Gear is down! Podwozie na dole!
- Reverse! Ciąg wsteczny!
- Reverse is on! Ciąg wsteczny włączony!
- Flaps! Klapy!
- Are! Są!
Ka-boom.
- Slower, slower, there’s no tower, no trees, what’s afraid of? Wolniej, wolniej, nie ma tu żadnej wieży, czego się bać? – obejrzałam się po zatrzymaniu, bo uderzyłam się w czoło. Wszyscy mieli te samą pozę – z głową w dole.
- Somethings like corn mower, isn’t it? Coś jak kosiarka kukurydzy, no nie? – roześmiałam się. Get outta here.
***

Całą noc (a było bardzo późno), szukaliśmy drogi. I znaleźliśmy, drogę 80 stanówkę, obok Demopolis (dobra nazwa). Godzina na gazolinie[1] i jakiś Carter przyjechał, wręczył nam kluczyki do starawej fordziny, podobno strzało odpornej…
- Goddammit. What a wreckage. Matko Boska. Co za kupa złomu. – mruknęłam. – Pick me up to Birmingham, okay? Podwieźcie mnie do Birgmingham, dobra?
Wszyscy spojrzeli się ze zdziwieniem.
- You must go with us. You don’t have any documents, they will… Musisz jechać z nami. Nie masz żadnych dokumentów, oni będą…
- I have a car on every airport[2]. But I wanted take all of ya’, yes, with this juvenile, to Illinois. By a plane. Mam samochód na każdym lotnisku. Ale chciałam was zabrać – tak z tym gówniarzem też – do Illinois. Samolotem.
- By a plane? Samolotem?
- Yes. Cargo. I’ve connections. You don’t wanna fly, once again? Tak. Cargo. Mam koneksje. Nie chcecie jeszcze raz polatać?
Wszyscy milczą.
- You have… dissected forehead. You’re bleeding. Masz… rozcięte czoło. Krwawisz. – mruknął Butch.
- Fuck it? Ojebać to? – odparłam…
- No. We will do it in other way. We would fly with you, to Chicago, but we have to watch everything. I know that both of you, have unclosed cases in USA. I mean – Italian mafia. So, I and one of you, will be with me, and one with Jules. Nie. Zrobimy to inaczej. Polecielibyśmy z tobą, do Chicago, ale musimy wszystko obserwować. Wiem że oboje macie niezamknięte sprawy w Stanach. Chodziło mi o włoską mafię. Więc, ja i jedno z was będzie ze mną, a jedno z Julesem.
- Butch, you’re fucking bastard. I’m going nowhere, without her. Butch, jebany cwaniaku, nigdzie nie idę bez niej. – zbulwersował się Ray.
- It’s an order. To rozkaz.
- She would go with Jules. I’m too old, I know what you thought. Jules is weak boy, little, uneducated dick, don’t worry. Sooner they would kill themselves. Pojechałaby z Julesem. Jestem za stary, wiem co myślałeś. Jules to słaby chłopiec, niedoszkolony kutas, nie martw się.
- Thanks, Butch. Dzięki Butch. – odwarknął, wspomniany człowiek.
- But, before we go, Ray, take care of this forehead. I can’t look at this. Ale zanim pojedziemy, Ray, weź się za to czoło. Nie mogę się na to patrzeć.
- Sure, sir. Jasne, sir.
Usiadłam na bagażniku. Ray wyciągnął jakąś torbę i odsączył wodę utlenioną na wacik.
- I won’t ride with Jules. Better, I wanna going it alone, not with him. Nie jadę z Julesem. Lepiej, chcę pojechać sama, nie z nim.
- I can do nothing. Nic nie mogę zrobić.
Zmarszczyłam brwi.
- No! Nie!
Przyłożył sączek. Poczułam ostry ból w czole.
 - Fuck, fuck, fuck it! Damn, no! I will never go with… Kurwa, kurwa, jebać to! Cholera, nie! Nigdy nie pojadę z…
- Butch didn’t said the main reason, why you must go with Jules. Because we are together, aren’t we? Butch nie powiedział głównego powodu dlaczego masz jechać z Julesem. Bo jesteśmy razem, nie?
- So? No i?
- We would scam ourselves and mission. That’s why. Pierdolilibyśmy siebie i misję. Dlatego.
- I think I could keep myself tight. And you? Ja myślę że mogę się ogarnąć. A ty?
- Me too, but I’ll try to tell him it. He won’t believe. Ja też, ale postaram się mu to powiedzieć. On nie uwierzy.
- Fucking whole truth. Cała zajebista prawda. – mruknęłam. – I’m sorry, mr. Bald… Butch? Przepraszam, panie Łysy, to znaczy Butch?
- Yes? Tak?
- I enter a cavecat. Firstly – I wish hear the main  reason why I can’t  go with my man. Wnoszę sprzeciw. Po pierwsze – chciałabym usłyszeć główny powód, dlaczego nie mogę pojechać z moim facetem. – przyciagnęłam Ray’a do siebie, uśmiechając się sztucznie.
Butch uśmiechnął się, spojrzał na Julesa, Ray’a, nieco zażenowanego, bo to jego szef i na mnie.
- Because Ray is a studhammer. Bo Ray to ogier.
Parsknęłam śmiechem a Ray nieznacznie się uśmiechnął. Z rozdziawioną gębą i zapowietrzeniem patrzyłam na jego minę.
- Is it mean, that I must go with gelding? To oznacza, że muszę jechać z wałachem?
Jules spojrzał się dziwnie.
- If I would go with our studhammer, I promise, that till I get to the Chicago, I won’t fuck. Jeśli pojechałabym z naszym ogierem, to obiecuję, że póki nie dostanę się do Chicago, nie będę pierdolić. – podniosłam prawą rękę.
- Aren’t you hand me a line, that you won’t do hanky-panky? How much is paid your word? Nie sprzedajesz mi ściemy, że nie będziesz miała ochoty na bara-bara? Ile jest warte twoje słowo? –zapytał uszczypliwie Butch.
Puściłam Ray’a I podeszłam do Butcha.
- Word said by mercenary is the same paid like yours. Słowo najemnika jest warte tyle co twoje. – parsknęłam.
- In that event… You are riding with Jules. I see your and his looks. You were chewing your faces all night long, should I believe you? A więc… jedziesz z Julesem. Widzę waszę spojrzenia. Całowaliście się ostatnio calutką noc, powinienem ci wierzyć?
Odwróciłam się ze wściekłą miną, mrucząc mniej więcej ‘kuwa,jpdrlemac’. Ray ze śmiechem usiadł na asfalcie przy samochodzie.
- Mister GIB, don’t sit on the ground, your machine may be sick, mr. Randy. Panie ogier, nie siadaj pan na ziemi, twoja maszynka się pochoruje, panie ruchaczu… – wyjrzał Butch.
Roześmiałam się.
- Why are you calling him like that? He isn’t. Czemu go tak nazywacie? On taki nie jest. - rozłożyłam ręce.
Jules z Butchem spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Ray z lekka się uśmiechał i spoglądał gdzieś w przestrzeń…



[1] Gazolina – gasoline – stacja benzynowa
[2] Mówi to w kontekście, że ma na lotnisku znajomych, którzy pożyczą jej auto (były pilot cywilny).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz