Chanka

Chanka

środa, 11 czerwca 2014

Nein, nein, nein, nein!

- Yes, I didn’t knew about it, till one day. He was my aide-de-camp. And cadet, this which I called Harrington. Tak, tylko że o tym nie wiedziałam, aż do pewnego dnia. Był moim adiutantem. I kadetem którego nazywałam Harringtonem.
- Mixed into acid action? Ten wmieszany w sprawę z kwasem?
- Exactly. His friend, Jackson…  Dokładnie. Jego kumpel, Jackson…
- Tall, blonde hair sassy schmoe? Wysoki, blondyn, butny debil?
- Exactly! You know him? Tak! Znasz go?
- It’s fired FBI sniper. Sometimes I was meeting with him on actions. To były snajper FBI. Czasami się na niego natykałem na akcjach.
- Why he was fired? Dlaczego go wylali?
- DEA.
- Oh fuck. O kurwa. – roześmiałam się. – that’s why he was infuriating me everyday! To dlatego mnie rozwścieczał każdego dnia!
- What he was doing? Co robił?
- Oh… I’ll tell you two the best stories with him in lead… Oj… opowiem ci dwie najlepsze historyjki z nim w roli głównej.


O Jacksonie można byłoby mówić i mówić. Najlepsze są dwie historyjki, wszystkie wzięte z sali wykładowej. Opowiem pierw krótszą, w której sama zgasiłam całą salę w jednej chwili. Gdzieś na początku ich edukacji, miałam spotkanie z Klimczem na pierwszej godzinie, toteż foczęta bawiły się w sali wykładowej. Kiedy wróciłam, zastałam widok rodem ze szkoły średniej. Kutafona na tablicy. Wszyscy, razem z Jacksonem, powiedzieli że to właśnie Jackson narysował. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy cała sala czekała co zrobię. Liczyli na to że się wkurzę, ja natomiast, już przyzwyczajona do tych klimatów, wiedziałam jak sprawę rozwiązać. Podeszłam do tablicy, sięgnęłam po kredę i dorysowałam chuderlawego faceta, z jedną nogą krótszą od drugiej, zezem, fajansiarską fryzura i zapadnięta klatką piersiową. Wszystko tak, aby dobrze się ich rysunek wpasował w mój… Odeszłam kawałek od tablicy, kiwnęłam głową, bo w sumie niebrzydkie to było. Podpisałam – One of fifty shades of Private Jackson! Cała sala pobrzmiewała śmiechem, kiedy się odwróciłam. Przypomniało mi się, idąc do biurka o jednym ważnym szczególe. Kutafon był nieproporcjonalnie długi. Podeszłam do tego, ukróciłam sporo i cała grupa zaczęła się mocno śmiać. Lecz do dzikiego napadu żmiechu doprowadziło ich, gdy obróciłam się jeszcze raz i zamieniłam kutafona, na damskie klejnoty. To takie dziecinne.
Druga i też całkiem dobra była, nawet chyba tego samego dnia. Kiedy podałam zadania na przeliczanie masy trotylu czy tam nitro, widziałam że Jackson, Ceron i Harrington są w ogóle nie zajęci zadaniem. Jackson coś smarował w zeszycie, a wcześniej wspomniani, czujnie się przyglądali z uśmiechem, to na kartkę, to na Jacksona, to na mnie. Wytłumaczyłam zadanie i poszłam z zupełnie innej strony, pod pretekstem uchylenia okna. Bekowe towarzystwo siedziało po prawej stronie, ja po lewej szłam, na tyłach cichcem podeszłam do rechoczących, usiadłam na ławce z tyłu, wsadziłam głowę między ich głowy i moim oczom ukazałam się ja. Ale nie taka, jaką mogli mnie kiedykolwiek widzieć. Bo to był wprawdzie mój rysunek, mnie, lecz… kompletnie nagiej. Żeby było jeszcze lepiej, narysowali mnie w takiej pozie… że wszystko i jeszcze więcej było widać. Nie jak Rose z Titanica, o takie coś to nawet by było fajne. To, to było jak z jakiegoś niezłego świerszczyka. Na kolanach, nogi na boki, ręce za głowę, podniesioną w górę i pożądliwie patrzącą na osobę która patrzyła na ten… portret.
- Fuckin’ pretty, but there’s something that you don’t know and won’t know. I have scar there Zajebiście śliczne, ale tu jest coś czego nie wiecie i nie będziecie wiedzieć. Mam tutaj blizję – zaznaczyłam ołówkiem – there, and there is sign after bullet. And you gave me too big knockers. Tutaj, I tu jest znak po kuli. No i daliście mi za duże cycki.

- … their faces… Unforgettable! Ich miny… Niezapomniane! – mruknęłam, zachwycona. Butch śmiał się jakby ktoś go łaskotał cały czas. I być może przez nasz śmiech obudził się Ray…
- How could you know, that we didn’t have seen you naked? A skąd wiesz że nie widzieliśmy ciebie nago? – zapytał, śmiejąc się.
- How? Niby jak? – parsknęłam, ze śmiechem.
- Not long time before this drawing, we ran away on backyard of women toilets. We taken binoculars and … we had seen you completely naked, as you were made by Mother Nature, humph. Nie tak długo przed tym rysunkiem, zwialiśmy na tyły damskich łazienek. Wzięliśmy lornetki… widzieliśmy siebie kompletnie nago, jak cię Matka Natura stworzyła, humph. – prześmiewczo parsknął na koniec.
- Men… - mruknęłam ze śmiechem.
- We had the best glasses, so I remember your tattoo on your back. Mieliśmy najlepsze lornetki, więc pamiętam twój tatuaż na plecach.
- Raymond, you bastard… Raymond, ty draniu… - śmiał się Butch. – Miss… Panienko…
- Call me Skipper, Che Guevara or simple Susannah… not Miss. Mów mi Skipper, Che Guevara albo po prostu Susannah… nie panienko.
- Okay, Susannah, tell other stories of your life, because it’s very interesting… Okej, Susannah, opowiedz jakieś inne historie z twojego życia, bo to jest bardzo interesujące… - uśmiechnął się Butch.
- Nah, about what, for example? No a o czym na przykład?
- About your curator. O kuratorze.
- Okeeey…
Błaszczyk, podobnie jak Hans Landa był nazywany Pogromcą Żydów, tak przez puniszów był nazywany po prostu Hansem Landą, lub po prostu dziwką, bo znajdywał sobie ofiary i wysysał z nich co się tylko dało. Jak się czepił i raz spróbował ‘twojej krwi’, tak nigdy się nie odczepił. Nazizm chyba miał we krwi, w anclu, dla śmiechu, kiedy przechodził, wszyscy wstawaliśmy i krzyczeliśmy ‘Heil Błaszczyk’, salutując przez chwilę, a potem gładząc się po czuprynie, bo według nas, salut z pogłaskaniem głowy, to nie jest salut tylko poprawianie fryzury. Każdy ancel zaczynał się w celi, jakieś dwa tygodnie i potem dozór 2 miesiące, jeśli się dobrze sprawowało, dozór był odpuszczany, ale normalnie, nikt przy Błaszyczyku nie mógł się powstrzymać od głupot i nikt chyba z jego podopiecznych nie wyszedł wcześniej. Był takim samolubnym gburem, o wysokim mniemaniu, dokładnie taki sam, jakiego grał Waltz.
Pamiętam jak na pierwszym jego dozorze, byłam pilnowana przez niego razem z pewnym horchem. Błaszczyk zasnął na kontroli, w swoim fotelu, a my, zaprzęgnięci do porządkowania segregatorów w archiwum, uzbrojeni w markery, namalowaliśmy mu swastykę na czole, jak w Bękartach. Jeśli dobrze pamiętam, to się kłóciłam w którą stronę leci ‘wiatrak’. Namalowaliśmy tak mocno, że nie mógł tego domyć dobry kawał czasu. Zwrócił nas na klawiaturę, reszta okrzyknęła nas bohaterami i przez jakiś czas mówili na nas Inglorious Basterds, a przydomek Aldo, horche ma do dziś.
I nie tylko takie akcje były. Błaszczyk był wyjątkowo młody jak na generała, i nikt nie mógł dojść przyczyny jego awansów. Jeśli spotkasz jakiegoś generała, to albo jest bardzo niemłody, albo jest obwieszony medalami jak choinka. Ten nie był ani stary, ani obwieszony. Wszyscy trafnie stwierdzili że jest plecakiem… Na karnych okrążeniach, tak zwanych penaltach, w naszej kolonii karnej Błaszczyka, często biegaliśmy do późnej nocy, a wszyscy wyżej mieli to w dupie, bo nikt nie chciał go ochrzaniać. Któregoś razu, kiedy nas trzymał gdzieś do pierwszej w nocy i pewnie popijał herbatkę w swoim gabinecie, ja nie wytrzymałam, i jak to z amerykańskiej armii wyniesiono – zaczęłam śpiewać:

Pierwsza w nocy, w dupie ciemnej,
Nam tu ku*wa najprzyjemniej!
Ancel 5 łamane przez sześć,
Nasz generał poszedł jeść!
Cela osiem przez dwa a,
Ciepłą kawę sobie chla!
Zimno, pizga i kurz wszędzie,
Nic nam w głowach nie przybędzie!

To były takie lekkie, i niezbyt obraźliwe, Potem zaczęły się ostre.

Teraz sobie rżnie dziewczynę,
W rytm śpiewajmy mu hajl Hitler!
Goebbels, Himmler no i Bormann,
Czci on w domu wąs Adolfa!
Nie ma lepiej, jak tu jest,
Nasz generał kurwą jest!
Ciemno jest, strachy na lachy,
Na czapce brak trupiej czachy!
Nam tu piękną musztrę robi,
Teraz wąsik w domu goli!
Chyba będzie to już wszystko,
Bo on jest chujem nazistą!


… tak, mniej więcej. Trep, który usłyszał nasze śpiewy, lekko się zaśmiał, a nawet bardziej, tylko zaraz ktoś zawołał Błaszczyka, i wtedy przestał. Dostał po łbie i kazał się zaprowadzić do lasu, w którym biegaliśmy w kółko. Kiedy usłyszeliśmy jego głos, rozpierzchliśmy się po lesie, który był całkiem duży, lecz ogrodzony. Gdy łazili po lesie i nas szukali, my w tym czasie powłaziliśmy na wysokie sosny – jesteśmy komandosami przecież – i co chwilę, ktoś kogoś wywoływał, typu: Cela 6 przez dwa a! I cela odpowiadała pytaniem przez wywołanie. W ten sposób wiedzieliśmy kogo już zdjęli. Oprócz tego, niektórzy krzyczeli, ci co byli najdalej wysunięci od oddziału poszukiwań – A Błaszczyk to stara kurwa! – i następne osoby robiły echo. – stara kurwa, kurwa, waa, aa…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz