- Yes, I didn’t knew about it, till
one day. He was my aide-de-camp. And cadet, this which I called Harrington. Tak, tylko że o tym nie wiedziałam, aż do pewnego
dnia. Był moim adiutantem. I kadetem którego nazywałam Harringtonem.
- Mixed into
acid action? Ten wmieszany w sprawę z
kwasem?
- Exactly. His
friend, Jackson… Dokładnie. Jego kumpel, Jackson…
- Tall, blonde hair sassy schmoe? Wysoki, blondyn, butny debil?
- Exactly! You know him? Tak! Znasz go?
- It’s fired FBI sniper. Sometimes I
was meeting with him on actions. To
były snajper FBI. Czasami się na niego natykałem na akcjach.
- Why he was
fired? Dlaczego go wylali?
- DEA.
- Oh fuck. O kurwa. – roześmiałam się. – that’s why he was infuriating me
everyday! To dlatego mnie rozwścieczał
każdego dnia!
- What he
was doing? Co robił?
- Oh… I’ll tell you two the best
stories with him in lead… Oj…
opowiem ci dwie najlepsze historyjki z nim w roli głównej.
O Jacksonie
można byłoby mówić i mówić. Najlepsze są dwie historyjki, wszystkie wzięte z sali
wykładowej. Opowiem pierw krótszą, w której sama zgasiłam całą salę w jednej
chwili. Gdzieś na początku ich edukacji, miałam spotkanie z Klimczem na
pierwszej godzinie, toteż foczęta bawiły się w sali wykładowej. Kiedy wróciłam,
zastałam widok rodem ze szkoły średniej. Kutafona na tablicy. Wszyscy, razem z
Jacksonem, powiedzieli że to właśnie Jackson narysował. Uśmiechnęłam się pod
nosem, kiedy cała sala czekała co zrobię. Liczyli na to że się wkurzę, ja
natomiast, już przyzwyczajona do tych klimatów, wiedziałam jak sprawę rozwiązać.
Podeszłam do tablicy, sięgnęłam po kredę i dorysowałam chuderlawego faceta, z
jedną nogą krótszą od drugiej, zezem, fajansiarską fryzura i zapadnięta klatką
piersiową. Wszystko tak, aby dobrze się ich rysunek wpasował w mój… Odeszłam
kawałek od tablicy, kiwnęłam głową, bo w sumie niebrzydkie to było. Podpisałam
– One of fifty shades of Private Jackson!
Cała sala pobrzmiewała śmiechem, kiedy się odwróciłam. Przypomniało mi się,
idąc do biurka o jednym ważnym szczególe. Kutafon był nieproporcjonalnie długi.
Podeszłam do tego, ukróciłam sporo i cała grupa zaczęła się mocno śmiać. Lecz
do dzikiego napadu żmiechu doprowadziło ich, gdy obróciłam się jeszcze raz i
zamieniłam kutafona, na damskie klejnoty. To takie dziecinne.
Druga i też
całkiem dobra była, nawet chyba tego samego dnia. Kiedy podałam zadania na
przeliczanie masy trotylu czy tam nitro, widziałam że Jackson, Ceron i
Harrington są w ogóle nie zajęci zadaniem. Jackson coś smarował w zeszycie, a
wcześniej wspomniani, czujnie się przyglądali z uśmiechem, to na kartkę, to na
Jacksona, to na mnie. Wytłumaczyłam zadanie i poszłam z zupełnie innej strony,
pod pretekstem uchylenia okna. Bekowe towarzystwo siedziało po prawej stronie,
ja po lewej szłam, na tyłach cichcem podeszłam do rechoczących, usiadłam na
ławce z tyłu, wsadziłam głowę między ich głowy i moim oczom ukazałam się ja.
Ale nie taka, jaką mogli mnie kiedykolwiek widzieć. Bo to był wprawdzie mój
rysunek, mnie, lecz… kompletnie nagiej. Żeby było jeszcze lepiej, narysowali
mnie w takiej pozie… że wszystko i jeszcze więcej było widać. Nie jak Rose z
Titanica, o takie coś to nawet by było fajne. To, to było jak z jakiegoś
niezłego świerszczyka. Na kolanach, nogi na boki, ręce za głowę, podniesioną w
górę i pożądliwie patrzącą na osobę która patrzyła na ten… portret.
- Fuckin’ pretty, but there’s
something that you don’t know and won’t know. I have scar there Zajebiście śliczne, ale tu jest coś czego
nie wiecie i nie będziecie wiedzieć. Mam tutaj blizję – zaznaczyłam ołówkiem – there, and
there is sign after bullet. And you gave me too big knockers. Tutaj, I tu jest znak po kuli. No i daliście
mi za duże cycki.
- … their faces… Unforgettable! Ich miny… Niezapomniane! – mruknęłam,
zachwycona. Butch śmiał się jakby ktoś go łaskotał cały czas. I być może przez
nasz śmiech obudził się Ray…
- How could
you know, that we didn’t have seen you naked? A skąd wiesz że nie widzieliśmy ciebie nago? – zapytał, śmiejąc
się.
- How? Niby jak? – parsknęłam, ze śmiechem.
- Not long time before this drawing,
we ran away on backyard of women toilets. We taken binoculars and … we had seen
you completely naked, as you were made by Mother Nature, humph. Nie tak długo przed tym rysunkiem, zwialiśmy
na tyły damskich łazienek. Wzięliśmy lornetki… widzieliśmy siebie kompletnie
nago, jak cię Matka Natura stworzyła, humph. – prześmiewczo parsknął na
koniec.
- Men… - mruknęłam ze śmiechem.
- We had the best glasses, so I
remember your tattoo on your back. Mieliśmy
najlepsze lornetki, więc pamiętam twój tatuaż na plecach.
- Raymond,
you bastard… Raymond, ty draniu… -
śmiał się Butch. – Miss… Panienko…
- Call me Skipper, Che Guevara or simple
Susannah… not Miss. Mów mi
Skipper, Che Guevara albo po prostu Susannah… nie panienko.
- Okay, Susannah, tell other stories
of your life, because it’s very interesting… Okej, Susannah, opowiedz jakieś inne historie z twojego życia, bo to
jest bardzo interesujące… - uśmiechnął się Butch.
- Nah, about what, for example? No a o czym na przykład?
- About your curator. O kuratorze.
- Okeeey…
Błaszczyk,
podobnie jak Hans Landa był nazywany Pogromcą Żydów, tak przez puniszów był
nazywany po prostu Hansem Landą, lub po prostu dziwką, bo znajdywał sobie
ofiary i wysysał z nich co się tylko dało. Jak się czepił i raz spróbował
‘twojej krwi’, tak nigdy się nie odczepił. Nazizm chyba miał we krwi, w anclu,
dla śmiechu, kiedy przechodził, wszyscy wstawaliśmy i krzyczeliśmy ‘Heil Błaszczyk’, salutując przez chwilę,
a potem gładząc się po czuprynie, bo według nas, salut z pogłaskaniem głowy, to
nie jest salut tylko poprawianie fryzury. Każdy ancel zaczynał się w celi,
jakieś dwa tygodnie i potem dozór 2 miesiące, jeśli się dobrze sprawowało,
dozór był odpuszczany, ale normalnie, nikt przy Błaszyczyku nie mógł się
powstrzymać od głupot i nikt chyba z jego podopiecznych nie wyszedł wcześniej.
Był takim samolubnym gburem, o wysokim mniemaniu, dokładnie taki sam, jakiego
grał Waltz.
Pamiętam jak
na pierwszym jego dozorze, byłam pilnowana przez niego razem z pewnym horchem.
Błaszczyk zasnął na kontroli, w swoim fotelu, a my, zaprzęgnięci do
porządkowania segregatorów w archiwum, uzbrojeni w markery, namalowaliśmy mu
swastykę na czole, jak w Bękartach. Jeśli dobrze pamiętam, to się kłóciłam w
którą stronę leci ‘wiatrak’. Namalowaliśmy tak mocno, że nie mógł tego domyć
dobry kawał czasu. Zwrócił nas na klawiaturę, reszta okrzyknęła nas bohaterami
i przez jakiś czas mówili na nas Inglorious Basterds, a przydomek Aldo, horche
ma do dziś.
I nie tylko
takie akcje były. Błaszczyk był wyjątkowo młody jak na generała, i nikt nie
mógł dojść przyczyny jego awansów. Jeśli spotkasz jakiegoś generała, to albo
jest bardzo niemłody, albo jest obwieszony medalami jak choinka. Ten nie był
ani stary, ani obwieszony. Wszyscy trafnie stwierdzili że jest plecakiem… Na
karnych okrążeniach, tak zwanych penaltach, w naszej kolonii karnej Błaszczyka,
często biegaliśmy do późnej nocy, a wszyscy wyżej mieli to w dupie, bo nikt nie
chciał go ochrzaniać. Któregoś razu, kiedy nas trzymał gdzieś do pierwszej w
nocy i pewnie popijał herbatkę w swoim gabinecie, ja nie wytrzymałam, i jak to
z amerykańskiej armii wyniesiono – zaczęłam śpiewać:
Pierwsza w nocy, w dupie ciemnej,
Nam
tu ku*wa najprzyjemniej!
Ancel 5 łamane przez
sześć,
Nasz generał poszedł jeść!
Cela osiem przez dwa a,
Ciepłą
kawę sobie chla!
Zimno, pizga i kurz
wszędzie,
Nic nam w głowach nie przybędzie!
To były
takie lekkie, i niezbyt obraźliwe, Potem zaczęły się ostre.
Teraz sobie rżnie dziewczynę,
W
rytm śpiewajmy mu hajl Hitler!
Goebbels, Himmler no i Bormann,
Czci on w domu wąs Adolfa!
Nie ma lepiej, jak tu jest,
Nasz
generał kurwą jest!
Ciemno jest, strachy
na lachy,
Na czapce brak trupiej czachy!
Nam tu piękną musztrę robi,
Teraz
wąsik w domu goli!
Chyba będzie to już
wszystko,
Bo on jest chujem nazistą!
… tak, mniej
więcej. Trep, który usłyszał nasze śpiewy, lekko się zaśmiał, a nawet bardziej,
tylko zaraz ktoś zawołał Błaszczyka, i wtedy przestał. Dostał po łbie i kazał
się zaprowadzić do lasu, w którym biegaliśmy w kółko. Kiedy usłyszeliśmy jego
głos, rozpierzchliśmy się po lesie, który był całkiem duży, lecz ogrodzony. Gdy
łazili po lesie i nas szukali, my w tym czasie powłaziliśmy na wysokie sosny –
jesteśmy komandosami przecież – i co chwilę, ktoś kogoś wywoływał, typu: Cela 6 przez dwa a! I cela odpowiadała
pytaniem przez wywołanie. W ten sposób wiedzieliśmy kogo już zdjęli. Oprócz
tego, niektórzy krzyczeli, ci co byli najdalej wysunięci od oddziału poszukiwań
– A Błaszczyk to stara kurwa! – i
następne osoby robiły echo. – stara kurwa,
kurwa, waa, aa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz