Chrząknęłam i poprosiłam o zmianę programu. Ta spytała, na jaki, na co Wenom się w tej chwili uśmiechnął, ożywił i włączył do rozmowy, wypalając – 372!
Spojrzałam na niego, jak na głupka. On śmiał się, i kazał czekać. Tak żem czuła, że to będzie coś w jego stylu.
Nietrudno zgadnąć że był to kanał o nazwie REDHOTSEXXX i naszym oczom ukazało się coś gorszego, niż śpiewanka o nagich falach i niezdecydowanych wyspach… znaczy się, odwrotnie. Popcorn szerokim strumieniem wyleciał w powietrze, Kubi z śmiechem patrzył na ekran a Wenom z pokerową miną oglądał akcję. Cała sala pobrzmiała śmiechem, a ja upadłam pod fotel i odwróciłam się do Wenoma, ze słowami, że nie mam zamiaru oglądać jakichś jego filmików instruktażowych.
- Tak? Przecież ty ich nie potrzebujesz…
- Nie, nie potrzebuję!
- … bo już jakieś tam doświadczenie masz. – uśmiechnął się.
Wbiłam wzrok w Wenoma, a Kubi we mnie.
- Co? – krzyknęłam sztucznie.
- No, co: co? Przecież widzę że już poruchałaś, potwierdź to, bądź nie, ale na prezent dla smoka, to ty się już nie nadajesz. – roześmiał się.
- Niby skąd ci to wiadomo? Co taki pewien jesteś, że wiesz?
- Chodź tu na fotel, usiądź sobie, pogadamy. Dla mnie największa kwestia, to nie kiedy, a z kim! – parsknął. – Co to za rycerz i spryciarz musiał być, że mu się udało posiąść taką dziką kobietę, która zdaje się nie wiedzieć o istnieniu sfery erotycznej pospolitego człowieka.
Zagryzłam wargę i wstałam.
- Nie powiem ci kto to był. – mruknęłam z pełną powagą i usiadłam.
- Czyli jednak? – wykrzyczał.
- Po pierwsze – ciszej, do kurwy nędzy. Po drugie – jak to zauważyłeś?
- No, wiesz, kiedy kobieta staje się prawdziwą kobietą, zachodzą pewne zmiany, nie tylko w jej zachowaniu, ale i w wyglądzie… - mruknął, kujonowato się przemądrzając.
- Gadaj. Co takiego widać? – złapałam go za kołnierz.
- Te, lala, spokojnie… - odsunął moją rękę i pogładził koszulę. - … po prostu kiedy kobieta miała już mężczyznę między swoimi nóżkami, to nogi w bioderkach się trochę rozchodzą, a u ciebie było to strasznie proste do zauważenia, bo masz, znaczy – miałaś w miarę niebogatą sylwetkę w tych miejscach. Sexual level - up! – zaśmiał się. – Ale mam pytanie.
- Nie powiem ci kto to, już powiedziałam.
- Nie, okej, ja z czym innym. Powiedz chociaż, czy był dobry.
- Chyba cię pojebało dziewczynko.
- Czyli cienias? - zawył ze śmiechu.
- Kurwa nie, nie będę ci fanzolić o takich beremontach. Spadaj na drzewo, balasie.
- Ale dlaczego?
- Po pierwsze - chuj ci do tego. Po drugie - nie mam porównania.
- Możemy tę drugą sprawę załatwić. - poprawił pasek, a ja zamiarowałam znów pierdolnąć go za kołnierz, ale załamałam tylko ręce.
- Ty to jednak jesteś popierdolony. - burknęłam, silnie zaznaczając "r".
- Ale dobrze ci było? Szybko doszłaś? Porządnie zabolało na początku? Popieścił cię chociaż troszkę, zanim ci go włożył? – zaczął głupio się pytać, z adekwatną miną do poziomu głupstwa.
- Skąd masz takie doświadczenia? Z gej klubów?
- Po prostu powiedz, i kończę temat. Jesteś jedyną kobietą, której mogę się o to spytac, bo pierwszy raz w życiu przyjaźniłem się z dziewicą. Ciekawośc mnie zżera, ot co, to chyba nie są trudne pytania? – zapytał, już całkiem poważnie. Jakub patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, ale widać było w jego minie taką nutę zażenowania, jakby chciał żeby go tu nie było. Wenom wyglądał całkiem poważnie, chociaż i tak wiem że oszukuje.
- Dzisiaj u Stefci! Przyniosę ci ekłipment. Zrobimy imprezę dziewiczo straceńczą.
- O swoich przygodach spod prysznica mnie nie musisz opowiadać, łomie. – mruknęłam ze śmiechem na odczepne.
I spotkaliśmy się u Stefci, w tym samym składzie, jak na Rezerwuar przystało. Wenom przyszedł pierwszy, bo tak miało być, Kubi powiedział mu, że nie bardzo ma ochotę uczestniczyć w tym przesłuchaniu, bo to takie troszkę niegrzeczne, pytać kobietę o te sprawy, a Hewletta nawet nie chcę tam widzieć, dopóki Wenom nie wyczerpie worka z pytaniami.
- Tutejszy?
- Nie. – westchnęłam, spoglądając w okno.
- Ojoj… - zaszczebiotał. – Chyba Deszczu nam się zakochał…
- Co ty wiesz o miłości…
- Tyle co ty o seksie. Wszystko widac jak na dłoni, kochana. Patrzysz gdzieś w dal, zamyślasz się od jakiegoś roku. Kiedyś byłaś taka jak ja – wolny strzelec, wszystko wolno, mam wszystko gdzieś. Wy-je-bane.
- Ty też kiedyś byłeś zakochany.
- Tak, ale nie mam zamiaru rozmawiać o Jill. Jeśli by kochała mnie tak samo jak ja ją, nigdy by nie zgodziła się na takie misje, zagrażające jej życiu. I widzisz co się stało. Nie ma jej.
Tą wypowiedzią Wenom uświadomił mi jedną, ważną rzecz. Jaką krzywdę robię Ray’owi tymi wyjazdami i szpitalami. I jak mniejszą mi wyrządza on, ciągle ryzykując własne życie. Ale to ja tyle razy obrywam i leżę…
- … wierz mi, że gdybym mógł cofnąć czas, zabroniłbym jej tam jechać… - Wenom posmutniał i popił ambrozją. – Jeśli on cię kocha, nie rób mu tego co robisz. Nie wiem ile ze sobą jesteście, czy w ogóle jesteście, ale jeżeli on wyrazi chęć pozostania z tobą, a Ty chcesz zostać z nim, to nie krzywdź go w ten sposób. Opuszczenie zakochanego mężczyzny jest gorsze niż opuszczenie zakochanej kobiety. Mężczyzna aby się zakochać, musi mieć naprawdę powód. Kobiecie wystarczy ładna klata, i jest już jego.
- Nagle znalazł się obrońca uciśnionych… - mruknęłam ze śmiechem, bawiąc się słomką.
- … ech, po prostu ze swojego doświadczenia wiem. Jeśli jest między wami coś więcej, niż seks, to nie zachowuj się jak wolna i pochopna. Nawet najtwardszy mężczyzna zapłacze, jeśli kobieta którą kocha, zginie lub go opuści. Nie pamiętasz, jak było ze mną?
- A skąd wiesz, że ja mu krzywdę robię, co? Znasz go?
- Nie mam zielonego pojecia kto to, ale kimkolwiek by nie był, jest mężczyzną, bo czymś cię zadowolił, nie? A skoro jest mężczyzną, to jest słabszy psychicznie od ciebie, to jest taka męska natura… Szybciej się złamie, niż myślisz, tylko nie da po sobie poznać.
Oboje zamilknęliśmy, i za chwilę wparował do baru Hewlett.
- Weź to sobie do serca. – zakończył Wenom.
- Hej, smutasy, co taki pogrzebowy nastrój? – krzyknął Hewlett, ściągając kurtkę.
- Jaki pogrzebowy, po prostu o poważnych rzeczach rozmawiamy! – odparł Wenom.
- Czyli że o czym, bo jak zauważyłem, ty nie potrafisz rozmawiac poważnie o poważnych rzeczach…? – zapytał Doug, siadając i zacierając ręce z zimna. – Prawda Deszczu? – poklepał mnie po ramieniu. Ja milczałam, wraz z Wenomem. Hewlett z wesołej miny przeszedł na poważną.
- Ale że coś się stało czy co?
- Nic się na razie nie stało, po prostu rozmawialiśmy chwilę o Jill… - wyrecytował monosylabicznie Wenom, po raz kolejny popijając ambrozję.
- Żeście temat znaleźli do rozmowy. Ja tam mam dobry humor! – roześmiał się.
- Ale że coś się stało, czy co? – zapytał Wenom, w podobny sposób jak Doug przed chwilą, w wyraźnym sposobie prześmiewaniem się i próbą parodii.
- A nic, po prostu mi się powoli chyba wesele będzie szykowało. – Doug spojrzał na mnie, czego nie zauważyłam, bo zwróciłam uwagę na Wenoma, zapluwającego się drinem.
- Twoje?! – wykrzyczał. – Klękajcie kobiety…
- Nie, bucu, nie moje. Mnie się do ustatkowania nie śpieszy. Stary kumpel coś tam planuje, może będę jego drużbą. – Hewlett po raz kolejny się tak na mnie popatrzył, a ja zrozumiałam, że chodzi o Ray’a i mnie. – Gdzie Jakubina? – rozejrzał się po sali.
- Zaraz przyjdzie. – mruknął Wen. Ja nie mogłam oderwać wzroku od Hewletta. Coś wie.
- Chodź Hewciu, pójdziemy po ambrozje. – wzięłam Douga pod rączkę i wyprowadziłam z Rezerwuaru. Kiedy siedliśmy przy barze, zaczął się śmićc.
- … wiem o co chcesz spytać, bo widzę jak się zdenerwowałaś, jak wam przerwałem rozmowę. – śmiał się.
- Powiedział ci?
- O planach, czy o tym co było? – Doug oparł się na ladzie.
- O tym co było. – wycedziłam.
- Opowiedział mi wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami. – Hewlett machnął ręką, jak artysta.
- Faceci to jednak debile. – mruknęłam sama do siebie. – Myślałam, że nikomu…
- Słuchaj… - złapał mnie z uśmiechem za rękę. - … to że powiedział mi, możesz sobię włożyc między bajki. Ja nie mam zamiaru o tym nikomu opowiadać, a on mi o tym powiedział… boo… - zatrzymał się - …bo jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, a mężczyźni często zdają relacje ze swojego pożycia seksualnego. – odparł, z pisknięciem. – Dokładnie tak jak kobiety między sobą, tyle że zwracają uwagę na trochę inne rzeczy. – puścił moją rękę i oparł się powrotem o bar.
- …i… i co ci mówił…? – zapytałam, dosyc niepewnie.
- Zapewniam cię, że nie bardzo chce ci się tego słuchać, ale nie mam pojęcia co cię interesuje z jego wypowiedzi. Kobiety najczęściej mówią o rozmiarze członka, o umiejętnościach, i tak dalej. Przecież ci nie będę mówił tego, co wiesz. – zręcznie się wyprowadził z sytuacji, popijając ambrozję.
- …ale, czy mu się … tego, no…
- Podobało?
- Tak, właśnie. – westchnęłam cicho.
- Kobieto. Nie wiem nawet jak to ująć. – roześmiał się. – Jest tak szalenie w tobie zakochany, że gada o tobie w samych superlatywach. Kompletnie go nie obchodzą twoje wady, a jeśli chodzi ci o to, jaka byłaś dla niego w łóźku, to w sumie nie powiem ci nic. Mężczyznom, generalnie każdy seks się podoba, kwestią jest z kim on był. Był z tobą, a z racji tego że cię ubóstwia, to jesteś dla niego boginią. Jak zawzięcie opowiada o twoim ciele i … eech. Nie chce tego mówić, to się nie nadaje do słuchania dla kobiet. I mnie, bo mi rozporek rośnie, także tego.
- A te całe plany?
Hewlett uśmiechnął się krótko.
- Nic ci nie powiem, bo byłoby to nielojalne z mojej strony. Zapewniam cię, że zła nie będziesz. – parsknął śmiechem. – Swoją drogą, ma szczęściarz farta że cię dorwał.Tyle co on się naprzeżywał za młodu… nie dziwię się, że los zesłał mu ciebie, chyba w ramach rekompensaty cię dostał.
- Fajnie, że określasz mnie tak przedmiotowo. – parsknęłam ironicznie.
- Nie, źle zrozumiałaś. Dostał możliwośc poznania ciebie trochę z innej perspektywy niż ja. Ja, jak dobrze oboje wiemy – nie mam szans u ciebie, ze względu na sytuację, w jakiej jesteśmy położeni. On miał trochę inną drogę do zdobycia twojego serca, może i trudniejszą, ale się mu udało. Jeśli to spieprzy, to sam mu łeb spiorę, bo takiej życiowej szansy nie wykorzystać, to...
- Będę pamiętać… - zakręciłam słomką w ambrozji.
- A ty? Jak wrażenia? – zapytał Hewlett.
- Weź już przestań, bo mi Wenom próbował robić mi wywiad pielęgniarki środowiskowej niedawno. Skądś się domyślił, coś o biodrach gadał. – zaczęłam się śmiac.
- Że się niby rozchodzą? – parsknął Doug.
- Dokładnie. To prawda? – zapytałam, całkiem poważnie.
- Jeśli by można było na rzut oka odróżnic dziewicę od rozpieczętowanej, to nie wiem co działoby się na tym świecie. W jajo cię zrobił i strzelił tak tylko. A ty widać łatwo się dałaś, nie? – wyśmiał mnie.
- …tiaaa… - mruknęłam wyciągając papierosy. – Polish?
- Nie, dzięki. – parsknął. – A i tak na przyszłość – jak macie zamiar robic schadzki?
- Nie będzie żadnych schadzek. – mruknęłam, odpalając kosmoslimkę.
- No nie gadaj, że nie chcesz podtrzymywac tego romansu. Coś było nie tak? – zdziwił się na to.
- Wszystko było bardzo dobrze, ale wiesz że tak się nie da w tym układzie. Musi zakończyć ten cały kurs i wyjśc spod moich skrzydeł. Na razie, jestem pod paragrafem, i jakby się Kliczko dowiedział, to pa-pa. Nie warto się rozpuszczać, bo jeszcze dojdzie do tego, że zaczniemy to robić w pracy, a tam naprawdę niełatwo o „lojalnego” współpracownika. – odparłam ironicznie.
- Trochę racja, i trochę lipa. – stwierdził popijając.
- Nie rozumiem, czemu lipa.
- Będziesz go tak nęcić przez następne pół roku, a po aniversarach pójdziecie od razu do ciebie? – zapytał, zażenowany.
- Nie, stwierdziłam, że ostatni raz dałam dupy przed ślubem. Nigdy więcej. I tak nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłam wtedy raz i potem drugi. Przysięgałam sama sobie, że dochowam czystości do ślubu. I dupa wołowa mi tylko została, o tyle dobrze, że nie przegrałam zakładu. – mruknęłam.
- Pożądanie, kobitko, pożądanie, tak to się nazywa… - uśmiechnął się.
- Że u was, to rozumiem, ale żeby u mnie? – założyłam nogę na nogę. - Zwalicie sobie, i po zawodach. Przecież wiem, że to dla was takie typowe, ty też pewnie robisz to co wieczór. Zagadką jest tylko przy czym.
Hewlett się uśmiechnął i spojrzał w dół.
- Chyba każdy facet bez kobiety, lubi sobie czasami pooglądać pornole z asystą ręki…
- Dla mnie to jest wstrętne, żeby tak sobie samemu robic przyjemność.
- Bo ty tak nie robisz? Zobaczymy, jak ci zabraknie twojego kochasia, to wtedy ciekawe jak zaspokoisz swoją potrzebę. – wybuchł śmiechem.
- Umiem się powstrzymywać, jak widać. – uśmiechnęłam się dumnie.
- Nigdy nic nie wiadomo. Może będziesz szukac, jakiejś męskiej prostytutki?
- Siedzi tam na Rezerwuarze, chętne do rżnięcia sexmachine.
- Ej wy tam, mizdrzycie się, czy bierzecie ambrozję? – ryknął Wenom.
- Weź nie pierdol, lalunia! – krzyknęłam, wstając. – Idziemy!
Wróciliśmy na Rezerwuar, i za chwile przyszedł Kubi, który rozwalił cały misterny plan.
- I co, Deszczu ci powiedział, Wen?
Hewlett spojrzał się na mnie uważnie i z uśmiechem, Wenom wybałuszył oczyska na Kubiego, żeby się zamknął a ja z nutą zażenowania spojrzałam na Douga i się zaśmiałam.
- Dobra, chłopaki… - zaczęłam, śmiejąc się. – Hewlett wie, nie macie co się ukrywać.
- Hewlett, od kiedy bawisz się w ginekologa? - roześmiał się Wenom.
- Więcej cipek tyżeś widział, niż ja, nawet jakbym się bawił, jełopie. - uśmiechnął się Doug. - …dobra, co mamy na dzisiaj?
- Z racji, że Deszczu właśnie stała się prawdziwą kobietą, to dostanie coś specjalnego… LSD kochana.
- Och, dziękuję, Wenom… będę miała odpały.
- Akurat, jakieś może kolorowe fantazje ci się objawią! – parsknął. – Zostaw sobie na później, lecimy z mąką.
Cześć! Jestem Chania i jedną z moich pasji jest odkrywanie niestworzonych historii w mojej głowie. Założyłam ten blog, by podzielić się z Wami kilkoma historiami, tutaj możesz śledzić losy moich bohaterów oraz przeglądać moje wstępne projekty i wypowiadać się na ich temat.
Chanka

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz